We wtorek Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych miała zaopiniować wniosek Koalicji Obywatelskiej o przedstawienie, na posiedzeniu Sejmu, informacji o toczących się postępowaniach w sprawach śmierci trzech młodych mężczyzn po interwencjach dolnośląskich policjantów. Na komisji byli posłowie, pojawili się bliscy ofiar i ich pełnomocnicy, ale przedstawicieli policji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zabrakło.
Posiedzenie komisji, które rozpoczęło się we wtorek o godzinie 10, poświęcone było działaniom policji na Dolnym Śląsku. Na przełomie lipca i sierpnia, w odstępie ledwie tygodnia, bezpośrednio po policyjnych interwencjach życie straciło trzech młodych mężczyzn: 34-letni Bartosz z Lubina oraz 29-letni Łukasz i 25-letni Dmytro - obaj mieszkający we Wrocławiu.
Komisja miała rozpatrzyć i zaopiniować wniosek Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej o przedstawienie na posiedzeniu Sejmu "Informacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji na temat działań podjętych przez Komendanta Głównego Policji oraz Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci osób w trakcie interwencji dolnośląskich policjantów oraz działań dyscyplinarnych podjętych wobec funkcjonariuszy przeprowadzających przedmiotowe interwencje".
Rodziny: komedia, tragedia, dramat
We wtorek w Sejmie pojawili się członkowie rodziny Bartosza i Łukasza razem ze swoimi pełnomocnikami. Jednak, jak relacjonowała sejmowa reporterka TVN24 Agata Adamek, po drugiej stronie stołu nie było nikogo, kto mógłby odpowiedzieć na ich pytania.
Głosowano m.in. wniosek jednego z posłów KO, aby zadzwonić w przerwie komisji do ministerstwa i komendy głównej, by spróbować wymusić obecność na przedstawicielach obu instytucji. Nie udało się, wniosek przepadł głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Posiedzenie zostało zamknięte z powodu nieobecności przedstawicieli MSWiA i policji. Komisja ma w najbliższym czasie zostać w tej sprawie zwołana ponownie.
- Spałem godzinę. Jechałem ponad 1200 kilometrów na komisję. Rozmawiałem z pełnomocnikiem, że to nie jest opłacalne. Byłem na pierwszej komisji i widziałem, jak to wygląda. Poseł Kalita (rozmówca się pomylił i przekręcił nazwisko, chodzi o posła Piotra Kaletę z PiS - przyp. red.) obraził moją żonę, że zadzwoniła na policję, jakby sama była winna, że chciała uzyskać pomoc od policji. Dzisiaj widzieliśmy to, co się stało. To jest jedna wielka komedia, tu nie było z kim rozmawiać - przyznawał na gorąco po wyjściu z komisji Bogdan Sokołowski, ojciec 34-latka z Lubina.
- To nie była komedia, tylko tragedia. A nawet dramat. Potraktowali nas jak nic - wtórował mu Artur Łągiewka, ojciec 29-letniego Łukasza.
Konferencja po komisji
Posłowie Koalicji Obywatelskiej po posiedzeniu komisji zorganizowali konferencje prasową. - Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych zakończyła się swoistym skandalem. Na komisji nie pojawił się minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński ani komendant główny policji Jarosław Szymczyk - podkreślił poseł Piotr Borys.
Jak dodał, wniosek posłów KO zmierzał do tego, aby to minister oraz komendant główny przedstawili okoliczności śmierci trzech osób na Dolnym Śląsku bezpośrednio po interwencjach policji.
- Mieliśmy nadzieję, że uzyskamy odpowiedź na pytanie, dlaczego ci młodzi ludzie zmarli po interwencji policji - mówił Borys. Zaznaczył, że posłowie KO uważają nieobecność ministra i komendanta za skandal i będą żądać dalszych wyjaśnień.
Według Tomasza Szymańskiego obowiązkiem ministra i komendanta policji było wzięcie udziału w posiedzeniu komisji. - Nawet nie ze względu na nas, parlamentarzystów, którzy kontrolujemy działania ministra i policji, ale dla szacunku wobec rodziny tych młodych ludzi, którzy wskutek interwencji policyjnej zmarli - podkreślił Szymański.
- Nie może być takiej sytuacji, że dla ministra jest coś ważniejszego niż życie ludzkie - dodał poseł. Jak zauważył, szef MSWiA ma pięciu zastępców, mógł wysłać kogoś z nich, jeśli sam nie miał sam możliwości. - Niech minister Kamiński, niech generał Szymczyk stanie oko w oko z rodzinami ofiar i wytłumaczy im, jaka jest sytuacja i jak wygląda postępowanie - mówił Szymański. - Nie udało się tego wyjaśnić na komisji, ale ciąg dalszy nastąpi - dodał Szymański.
Jak zauważyła posłanka KO Katarzyna Piekarska, ojciec jednego z zamordowanych przyjechał posiedzenie komisji 1200 km. - Ale nie przyjechał pan minister, który miał około trzech kilometrów, nie przyjechał nikt z komendy głównej, to jest około pięć kilometrów - zaznaczyła posłanka. - Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija, ta władza też przeminie i zostanie przywrócony porządek w państwie - oświadczyła.
- Ta sprawa musi być załatwiona do końca, żeby żaden rodzic i członek rodziny nie bał się zadzwonić na 112. Tu też chodzi o honor munduru, bo jest wielu fantastycznych policjantów z pasją, ale ta sprawa ciąży na ich służbie - zaznaczyła Piekarska.
Poseł Borys dodał, że informacja w tej sprawie musi znaleźć się na posiedzeniu Sejmu. - Dziesiątki policjantów, którzy chronią naszego bezpieczeństwa, nie może być obciążanych trzema niewyjaśnionymi śmierciami - powiedział poseł.
Trzy zgony w ciągu tygodnia
W sprawie 34-letniego Bartosza S. w Lubinie śledztwo pod kątem przekroczenia uprawnień przez policjantów i nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Policja interweniowała wobec Bartosza S. 6 sierpnia, po tym, jak na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny i poinformowała, że syn nadużywa narkotyków. S. miał być agresywny i rzucać kamieniami w okna. Funkcjonariusze go obezwładnili, a nagrania z interwencji, na których widać, jak m.in. jest przyciskany do ziemi, trafiły do sieci.
29-letni Łukasz Ł. zmarł na początku sierpnia po policyjnej interwencji we Wrocławiu. Służby wezwał ojciec mężczyzny, który podejrzewał, że syn chciał popełnić samobójstwo. Funkcjonariusze do mieszkania weszli siłowo. Według policji mężczyzna "wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony". Szef KGP wskazał, że prokurator po zapoznaniu się z nagraniem oraz zeznaniami świadków, publicznie potwierdził zasadność interwencji. "Agresywny mężczyzna, najprawdopodobniej pod silnym wpływem środków odurzających, uzbrojony był w 20-centymetrowy nóż, a funkcjonariusze interweniowali z narażeniem zdrowia i życia. Nie potwierdzono w żaden sposób związku śmierci osoby z interwencją policjantów" - dodał.
Policja tłumaczy, że ze względu na stan psychofizyczny Ł. został przekazany ratownikom medycznym. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Rejonowa Wrocław Psie Pole.
30 lipca policjanci interweniowali na przystanku MPK we Wrocławiu wobec pijanego obywatela Ukrainy, 25-letniego Dmytra, który został przewieziony do izby wytrzeźwień, gdzie po kilku godzinach zmarł. Sprawę opisała na początku września "Gazeta Wyborcza". Dziennik ustalił, że policjanci użyli gazu, a mężczyzna był bity pałką i duszony, czego dowodem jest nagranie z monitoringu. Według gen. Szymczyka w tej sprawie "natychmiast wszczęto czynności wyjaśniające, które m.in. w oparciu o analizę nagrania monitoringu z miejsca zdarzenia, zakończyły się wnioskami o wszczęcie postępowań dyscyplinarnych wobec czterech funkcjonariuszy, wobec dwóch z nich skutkujące zwolnieniem ze służby". Śledztwo w tej sprawie przeniesiono ze Świdnicy do Szczecina.
Źródło: TVN24, PAP