- Są tam jaguary, które potrafią zapolować na człowieka. To było mordercze szkolenie - mówi sierż. pchor. Marek Jankowski z Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu, który pod okiem żołnierzy z Legii Cudzoziemskiej uczył się przetrwania w dżungli. Pokonał śmiertelnie niebezpieczne lasy Gujany Francuskiej i przeszedł ekstremalne ćwiczenia. Jako jedyny Polak w grupie ukończył egzotyczny kurs przetrwania.
Gąszcz lasów równikowych, dzikie zwierzęta i lejący się żar z nieba. W tak ekstremalnych warunkach, z wojskowym ekwipunkiem na plecach, sierż. pchor. Marek Jankowski spędził trzy dni. Przedzierał się przez bagna, sam musiał też zdobyć pożywienie i co najważniejsze, razem z innymi uczestnikami wyprawy, przetrwać w dżungli.
- Mieliśmy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Każdy z nas miał maczetę. W dżungli są zwierzęta, które mogą pomóc nam przetrwać i możemy je zjeść. Ale są też takie drapieżne, które polują na nas - wspomina student piątego roku Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Mordercze treningi
Polak trafił na szkolenie do Centre d'entraînement à la forêt équatoriale w lasach równikowych Gujany Francuskiej, w ramach programu Erasmus. To właśnie tam pod czujnym okiem instruktorów z Legii Cudzoziemskiej przez dwa tygodnie uczył się. Jak wspomina podchorąży już początek wyprawy wskazywał, że nie będzie łatwo.
- Egzotyka szkolenia zaczęła się już w momencie wylądowania. Gdy tylko otworzył się drzwi samolotu uderzyła w nas fala ciepła. Temperatura wynosiła 30 stopni Celsjusza, wilgotność była powyżej 90 proc. - mówi pchor. Jankowski. - W takich warunkach rozpoczął się pierwszy egzamin sprawności fizycznej, by sprawdzić wytrzymałość wszystkich uczestników. Było też dużo wykładów i jeszcze więcej morderczych treningów - dodaje.
Punktem kulminacyjnym pod koniec szkolenia był trzydniowy survival w dżungli. Grupa 140. żołnierzy z różnych krajów, podzielona na mniejsze plutony, ruszyła w teren.
Ukąszenie skorpiona
- Najcięższym zdaniem było nie stracić orientacji. Wszędzie są drzewa, wystarczy się obrócić i już nie wiesz gdzie jesteś. Ale cały czas na plecach mieliśmy sprzęt potrzebny do przetrwania m.in. noże czy liny - wyjaśnia wojskowy.
- W lasach równikowych najbardziej niebezpieczna jest woda. To ona zbiera w Gujanie największe żniwa. Jest najczęstszą przyczyną wypadków, czyli utonięć. A my praktycznie przez cały czas byliśmy w wodzie, która jest wszędzie - opowiada pchor. Jankowski.
Uczestnicy wyprawy musieli mieć oczy dookoła głowy. Zagrożeniem były również dzikie zwierzęta, takie jak np. jaguary.
- Był przypadek, że trzech Francuzów ukąsił skorpion. Na szczęście niegroźnie, bo ukończyli szkolenie - wtrąca podchorąży i dodaje: - Znaleźliśmy także ślady tapira, ale nie udało się nam go upolować.
"Mniej krwi w boju"
Jak mówi pchor. Jankowski na większe uznanie niż uczestnicy ćwiczeń zasługują instruktorzy. Są to żołnierze, którzy przez lata musieli służyć w Legii Cudzoziemskiej, słynącej z twardych metod szkoleniowych i brutalnej dyscypliny.
- Dla legionistów, to co przeżyłem, to jest bułka z masłem - mówi skromnie student wrocławskiej szkoły oficerskiej.
- Ale im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju. Po tym szkoleniu bagaż doświadczeń jest ogromny. Muszę to wszystko zapamiętać, a w przypadku jakiejś ewentualności, po prostu użyć - kwituje żołnierz.
Przez cały czas kursanci byli poddawani ocenie swoich instruktorów. Z 140-osobowej grupy szkolenie udało się zakończyć tylko połowie. Sierż. pchor. Marek Jankowski był jedynym reprezentantem Wojska Polskiego na tym szkoleniu.
Autor: M.Balukiewicz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Cch Teudean/WSOWL we Wrocławiu | CMM 3°REI