Sąd umorzył postępowanie wobec dwójki działaczy Komitetu Obrony Demokracji, oskarżonych o naruszenie nietykalności policjantów. Za wykrzyczenie "nieprzyzwoitych" słów w stronę samochodu, w którym siedziała minister edukacji Anna Zalewska, jeden z działaczy musi zapłacić 200 złotych grzywny. Do incydentu doszło podczas jej wizyty w Jeleniej Górze.
W grudniu 2016 roku minister edukacji Anna Zalewska złożyła wizytę w Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej, gdzie uczestniczyła w spotkaniu z nauczycielami, rodzicami i samorządowcami. Po zakończeniu dyskusji na temat wdrażania reformy oświaty, przed budynkiem czekała grupa osób, działaczy Komitetu Obrony Demokracji. Ktoś krzyknął "dobra zmiana jest załgana" i "Zalewska, demolka". Minister wsiadła do samochodu i odjechała. W stronę kolumny samochodów ktoś krzyknął "spier****** su**".
Szarpanina
Na miejscu doszło do szarpaniny między funkcjonariuszami policji zabezpieczającymi wizytę, a grupą działaczy KOD. Jeden z policjantów w cywilu miał szarpać uczestniczkę zgromadzenia. Działacze Komitetu relacjonowali: "w pewnym momencie rzuciło się na nas, a zwłaszcza na kobiety, trzech osiłków, którzy stali wcześniej koło nas przez co najmniej pół godziny".
Po tamtych wydarzeniach prokuratura wszczęła dwa postępowania. Śledczy sprawdzali czy policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, a także czy doszło do czynnej napaści na minister. To pierwsze postępowanie zostało umorzone. Drugie natomiast skończyło się aktem oskarżenia przeciwko Agnieszce Grzędzie oraz Zbigniewowi Urbańskiemu.
Kobieta została oskarżona o popełnienie trzech przestępstw polegających na naruszeniu nietykalności cielesnej dwóch funkcjonariuszy policji oraz znieważeniu jednego z nich obelżywym sformułowaniem. Z kolei mężczyzna został oskarżony o znieważenie minister edukacji. Jak ustalili prokuratorzy, to on krzyknął "spier****** su**". Prokurator domagał się wobec Agnieszki Grzędy trzech miesięcy ograniczenia wolności, a wobec Zbigniewa Urbańskiego sześciu miesięcy ograniczenia wolności. Obrona określała cały proces jako polityczny i chciała uniewinnienia.
Sąd orzekł
We wtorek jeleniogórski sąd ogłosił wyrok. Postępowanie wobec Agnieszki Grzędy zostało definitywnie umorzone w zakresie znieważenia funkcjonariusza poprzez nazwanie go "esesmanem". I warunkowo umorzone na okres próby jednego roku w zakresie naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Agnieszka Grzęda została obciążona tylko kosztami procesowymi.
W uzasadnieniu sędzia Anna Skibińska tłumaczyła, że analiza materiału dowodowego potwierdziła, że kobieta uderzyła funkcjonariuszy wełnianą czapką. Jednak - według sądu - nie mogła wiedzieć, że są to funkcjonariusze policji. W trakcie podejmowania interwencji byli w cywilnym ubraniu.
Natomiast jeśli chodzi o Zbigniewa Urbańskiego - tu sąd umorzył postępowanie w zakresie, w jakim mężczyzna został oskarżony i zmienił kwalifikację czynu, uznając go winnym użycia słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym. Za to Urbański musi zapłacić 200 złotych grzywny, a także pokryć koszty procesowe.
Sąd wskazywał, że nagrania potwierdzają użycie obraźliwych słów przez oskarżonego. Zresztą on sam również to potwierdza. Jednakże słowa te padły zanim samochód z minister Zalewską odjechał, dlatego nie ma pewności, że miały być one skierowane konkretnie do niej.
- Mój klient został uznany winnym popełnienia nie przestępstwa, tylko wykroczenia z artykułu 141, czyli użycia słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym. Sąd uzasadnił dość wnikliwie dlaczego te słowa są uznane za nieprzyzwoite i że zostały wypowiedziane w miejscu publicznym. Najważniejsze jest to, że sąd nie podzielił poglądu oskarżyciela publicznego, że mój klient miał się dopuścić przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego. I to mnie satysfakcjonuje - mówi adwokat Wojciech Biegański, obrońca Zbigniewa Urbańskiego.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: portalik24.pl