Pięciu policjantów z Dolnego Śląska i Opolszczyzny usłyszało zarzuty wyłudzenia poświadczania nieprawdy w związku z kupowaniem prac licencjackich i magisterskich. Choć grozi im do dwóch lat więzienia i mogli być zawieszeni na trzy miesiące, wrócili do służby wcześniej.
- Według zebranych w sprawie dowodów, osoby które kończyły studia na poziomie licencjatu czy magisterskim, miały kupować gotowe prace u jednej i tej samej osoby – mówi Lidia Sieradzka, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Opolu. - Na podstawie tych prac miały uzyskiwać tytuły. A później zaświadczenia o zakończeniu szkoły wyższej wraz z dyplomami miały przedkładać w miejscu zatrudnienia – dodaje.
Dzięki temu policjanci mogli liczyć na awanse, a także na podwyżki. Jak jednak zastrzega rzeczniczka prokuratury, w sprawie zabezpieczono bardzo dużo materiału, który wymaga szczegółowej analizy.
Śledczy przesłuchali świadków, zabezpieczyli historię przelewów bankowych i prace, którymi posługiwali się policjanci. Te same opracowania znaleźli również na komputerze mężczyzny z Tarnowskich Gór, który miał im "pomagać". Ich tożsamość stwierdził biegły językoznawca.
- Osoby te usłyszały zarzuty wyłudzenia poświadczenia nieprawdy, czyli posłużenie się pracą, której własnoręcznie nie pisali. Ale również posłużenie się tak uzyskanym dyplomem w miejscu pracy -mówi Sieradzka.
Stróże prawa?
Wśród policjantów, którzy uprościli sobie drogę po dyplom wyższej uczelni, są pracownicy różnych jednostek. Dotychczas prokuratorzy postawili zarzuty siedmiu osobom. W tym trzem policjantom z Opolszczyzny i dwóm z Dolnego Śląska.
- To są funkcjonariusze, którzy pełnią różne funkcje. Dwóch z nich to policjanci prewencji, trzeci jest zastępca dyżurnego w komendzie wojewódzkiej policji - mówi podkom. Hubert Adamek z zespołu prasowego opolskiej policji.
Policja: działamy w granicach prawa
Choć sprawa może bulwersować, bo stróże prawa, którzy wystąpili przeciwko porządkowi, zostali zawieszenia jedynie na kilka tygodni, wszystko jest zgodne z literą prawa.
- Okres zawieszenia był różny. Przepisy mówią o tym, że funkcjonariusza można zawiesić na okres trzech miesięcy. W tym wypadku okres ten wynosił od 2 tygodni do miesiąca - tłumaczy podkom. Adamek.
I wyjaśnia, że zawieszenie funkcjonariusza jest regulowane przez ustawę o policji. I przełożony jest zobowiązany do zawieszenia funkcjonariusza, gdy ten usłyszy zarzuty prokuratorskie.
- Miesięczny okres zawieszenia w tym wypadku całkowicie wystarczył - przekonuje podkom. Adamek. - Musimy pamiętać o tym, że ten funkcjonariusz ponosi swego rodzaju dolegliwość, ponieważ otrzymuje tylko połowę przysługującego mu uposażenia - dodaje.
Według niego, aby wydalić policjanta ze służby, konieczny jest prawomocny wyrok sądu.
Autor: dr/r/zp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24