Brutalnie zamordował trzy osoby. Został zatrzymany na terenie Niemiec i okrzyknięty pierwszym seryjnym mordercą, który wykorzystał brak granic w ramach Unii Europejskiej. Dariusz K. z Opola stanął przed austriackim sądem. Do więzienia jednak nie trafi. Biegli uznali, że jest chory psychicznie i musi trafić na leczenie. Pytany o to, czy zaatakowałby ponownie miał odpowiedzieć "tak".
Media okrzyknęły Dariusza K. "wampirem z Opola", policja nazwała "wędrownym seryjnym mordercą". Mężczyzna przyznał się do zabicia trzech osób. Działał w brutalny sposób. Najpierw niedaleko Goeteborga zabił mężczyznę. Następnie przeniósł się ze Szwecji do Austrii, gdzie miesiąc później zamordował starsze małżeństwo. Zdaniem ekspertów K. mógł być pierwszym seryjnym zabójcą, który działał na terenie Europy wykorzystując otwarte granice.
"Człowiek chory, a nie zły" do więzienia nie trafi
Mężczyzna został poddany badaniom psychiatrycznym. Już po zatrzymaniu twierdził, że zabijać kazały mu "wewnętrzne głosy".
Biegli stwierdzili, że mężczyzna od co najmniej 10 lat cierpi na nieleczoną schizofrenię paranoidalną. I uznali, że nie może ponosić winy za to co zrobił. Zamiast do więzienia ma trafić na leczenie do ośrodka w Göllersdorf.
Przed sądem K. był pytany o to, czy uważa się za chorą osobę. Odpowiedział, że nie, ale że "ma problemy z rzeczywistością". Gdy był dopytywany, czy może zaatakować po raz kolejny odpowiedział "tak". Pełnomocnik mężczyzny podkreślał, że K. wkradał się do domów swoich ofiar nie po to, by zabijać, ale by najeść się i umyć.
Jak opisuje dziennik "Der Standard" ławnicy uznali, że siedzi przed nimi "człowiek chory, a nie zły". Decyzja o skierowaniu 30-latka na leczenie jest prawomocna.
"Był bardzo inteligentny"
W grudniu 2015 roku dr Paweł Moczydłowski mówił o działaniu K.: atakował ludzi starszych, a to oznacza, że wybierał ofiary nad którymi mógł zapanować. - Osoby, które nie były dla niego groźne, które nie sprawiały mu kłopotów. Widać w tym zachowaniu potrzebę władzy i panowania - wyjaśniał kryminolog i socjolog, który był gościem "Dzień dobry TVN".
Gdy o sprawie stało się głośno dziennikarzom "Gazety Wyborczej" udało się porozmawiać ze znajomymi mężczyzny. - Darek sporo wagarował, miał problemy z nauką, ale był bardzo inteligentny. W życiu bym nie pomyślał, że może zrobić coś takiego - opowiadał wówczas jeden z kolegów mężczyzny.
Dariusz K. pochodzi z Opola:
Autor: tam/i / Źródło: heute.at, derstandard.at, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: heute.at