Po wrześniowym pożarze na poligonie w Świętoszowie (woj. dolnośląskie) powołano komisję, która ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia. W piątek nad ranem w wyniku odniesionych ran zmarł 23-letni żołnierz. - To jest bardzo przykra sprawa. Zmarł żołnierz, byli ranni. Musimy wyciągnąć bardzo surowe wnioski z tej sytuacji - mówi szef resortu obrony narodowej.
Do wypadku na poligonie w Świętoszowie doszło 17 września. Początkowo przedstawiciele wojska mówili o "nieszczęśliwym zdarzeniu z udziałem czołgu". Później okazało się, że podczas ćwiczeń ogniowych zapalił się Leopard 2A4. Ranni zostali czterej żołnierze.
Sprawą pożaru, na polecenie Ministra Obrony Narodowej, zajmuje się dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosław Różański. Pierwszy raport z prac komisji trafił już na biurko ministra. śledztwo w tej sprawie prowadzi też Wojskowa Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu.
Sprawa ma być wyjaśniona "jak najszybciej"
- Poleciłem żeby sprawa od strony wojskowej została wyjaśniona jak najszybciej. Przede wszystkim chodzi o to, by sformułować wnioski na przyszłość - powiedział Tomasz Siemoniak w rozmowie z reporterem TVN24.
Jego zdaniem być może jedną z przyczyn był sposób obchodzenia się z amunicją. - Nie chcę jednak przesądzać, bo na to jest za wcześnie. To jest bardzo przykra sprawa. Zmarł żołnierz, byli ranni. Musimy wyciągnąć bardzo surowe wnioski z tej sytuacji - skwitował szef resortu obrony narodowej.
Do wypadku doszło na poligonie w Świętoszowie:
Autor: tam//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Pawlukiewicz