W Domecku pod Opolem na ziemię runął niewielki śmigłowiec. Dwie osoby zginęły na miejscu, a trzecia jest ciężko ranna.
Służby informację o wypadku w miejscowości Domecko otrzymały o godzinie 9.36. Na razie nie wiadomo, z jakiego powodu prywatny śmigłowiec spadł na ziemię.
Dwie osoby nie żyją, trzecia ranna
Jak informuje straż pożarna, dwie osoby zginęły, a trzecia jest ciężko ranna. Służby na razie nie mają pewności, ile osób podróżowało śmigłowcem. - Co najmniej trzy. Potwierdzamy dokładną liczbę lecących - przekazał mł. -bryg. Dariusz Gieroń ze straży pożarnej w Opolu.
Pojawiły się bowiem informacje, że z dokumentacji lotu wynikało, że na pokładzie mogły znajdować się cztery osoby. - Dementuję tę informację. Z naszych ustaleń wynika, że śmigłowcem leciały trzy osoby - podkreślił st. sierż. Dariusz Świątczak z biura prasowego opolskiej policji. I dodał, że poszkodowana osoba została - w stanie ciężkim - przetransportowana do szpitala. Ranny trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.
- Pacjent jest w stanie ogólnym ciężkim. Został zaintubowany na miejscu wypadku i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Stwierdziliśmy szereg obrażeń charakterystycznych dla tego typu wypadków. Trwają konsultacje - mówi Maciej Gawor, ordynator oddziału anestezjologii intensywnej terapii USK w Opolu. I podkreśla, że pacjent miał dużo szczęścia.
Mgła w momencie wypadku
Jak informuje Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu ranny to 21-latek. Jedną z ofiar katastrofy jest 57-latek. Druga zmarła osoba jest wciąż identyfikowana.
Wrak maszyny leży na łące w pobliżu zabudowań. Śmigłowiec roztrzaskał się o ziemię kilkadziesiąt metrów od drogi, która przebiega przez miejscowość. Wiadomo, że maszyna leciała z Koszęcina (województwo śląskie) do Ziębic (województwo dolnośląskie).
- Czynności prowadzone są w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób i mieniu w wielkich rozmiarach - mówi prokurator Bar.
Jak dodaje, śledczy na miejscu usłyszeli od okolicznych mieszkańców, że w momencie wypadku była mgła, ale na tę chwilę nie wiadomo, czy mogła mieć ona związek ze zdarzeniem.
Głośny dźwięk, a później uderzenie o ziemię
Moment upadku śmigłowca z okna swojego domu widziała pani Ewelina. - Usłyszałam głośny dźwięk jakiegoś samolotu i dlatego podbiegłam do okna, żeby sprawdzić, co się dzieje. Widziałam, jak leciał w dół - opowiada kobieta. I dodaje, że maszyna roztrzaskała się o ziemię. - Jeszcze ją obróciło, zakręciło. Krzyknęłam do męża, żeby dzwonił po pomoc - relacjonuje.
Sprawdzają, jak doszło do tragedii
Strażak był pytany o to, czy warunki pogodowe mogły przyczynić się do katastrofy. Jak powiedział te "wydają się być niezłe". - Nie ma szczególnie dużego wiatru - relacjonował Gieroń. I dodał, że nad Domeckiem powietrze jest lekko zamglone.
Na miejscu są strażacy, prokurator, policja i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przyczyny wypadku będzie wyjaśniała Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Wstępny raport z katastrofy powinien zostać opublikowany do 30 dni od zdarzenia. Do tego czasu eksperci nie chcą spekulować na temat przyczyn i okoliczności zdarzenia.
- Będą badane zarówno ślady zabezpieczone na miejscu wypadku, jak i dokumentacja lotu. Być może zachował się jakiś zapis samego zdarzenia, np. z monitoringu, telefonu komórkowego, czy rejestratora. Pewne rzeczy wymagają potwierdzenia w kilku źródłach lub specjalistycznych badań. Dlatego musimy być wstrzemięźliwi w udzielaniu informacji przed publikacją wstępnego raportu - poinformował PAP pracownik KBWL.
Do wypadku doszło pod Opolem:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24