Wychudzony labrador zamknięty w brudnej komórce. "Ten pies nie chciał już żyć"

Smutny wzrok labradora
Pies powoli dochodzi do siebie
Źródło: TOZ Opole/Labradory.info

Zaniedbany, wychudzony, niegdyś potrącony przez samochód labrador po przejściach, został odebrany właścicielom przez wolontariuszy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu.

TOZ otrzymał anonimowe zgłoszenie ze zdjęciem labradora. Wolontariusze natychmiast pojechali na interwencję na terenie gminy Niemodlin. Jak przyznają, zachowanie psa od samego początku było szokujące.

"Nie chciał już żyć"

- Ten pies leżał w brudnej komórce na posesji. Kiedy wolontariusze weszli do środka, on nawet nie chciał się podnieść. Tylko patrzył smutnym wzrokiem. Był apatyczny, jakby miał depresję - mówi Aleksandra Czechowska, rzecznik opolskiego TOZ.

Gołym okiem widać było, że zwierzę jest wychudzone. Tym bardziej dziwiło, że Bailey - bo takie nosi imię - nie chce jeść. Okazało się, że był karmiony rozwodnionym chlebem. Nie tak powinna wyglądać psia dieta.

Lata zaniedbań odbiły się też na skórze i sierści czworonoga, której w wielu miejscach brakuje.

- Ten pies po prostu nie chciał już żyć, on już tylko czekał na śmierć - uważa Czechowska.

Z relacji właścicieli wynika, że kiedyś pies został potrącony przez samochód. Prawdopodobnie przez to utyka na jedną łapę. Do weterynarza wówczas nie trafił.

W końcu się cieszy

Bailey został odebrany interwencyjnie, a następnie przekazany "pod skrzydła" fundacji Labradory.info. Przewieziono go do kliniki weterynaryjnej, gdzie bardzo powoli dochodzi do siebie.

Wyniki badań krwi potwierdziły, że pies był głodzony. Skóra - alergiczna, przez liczne ugryzienia insektów. Uszy i zęby w złym stanie.

- Ale czuje się coraz lepiej. Został wykąpany, w piątek przejdzie kolejne badania. Chcemy doprowadzić jego skórę do normalnego stanu. Szukamy mu domu tymczasowego, a po całkowitym wyleczeniu, domu na stałe - mówi Agnieszka Duraj z fundacji Labradory.info.

- Zwierzę ma cztery-pięć lat. Pewnie kiedyś był fajnym szczeniaczkiem, a jak urósł, stał się uciążliwy i wylądował w kojcu. Nikt się nim nie interesował - dodaje Duraj.

Bailey ponoć skradł serca wszystkich pracowników kliniki. I w końcu zaczął cieszyć się na widok człowieka.

Do zdarzenia doszło na terenie gminy Niemodlin:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: