Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu umorzył postępowanie administracyjne w sprawie fryzjera z Głogówka, na którego sanepid nałożył grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych. Sąd uznał, że inspektor sanitarny nie może nakładać kar na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów. Wyrok nie jest prawomocny.
22 kwietnia 2020 roku policja interweniowała w jednym z zakładów fryzjerskich w Głogówku na Opolszczyźnie. Właściciel został przyłapany na strzyżeniu klienta. Zdaniem policjanta sporządzającego notatkę fryzjer naruszał przepisy prawa dotyczące "przemieszczania się osób" oraz "zakazu prowadzenia działalności związanej z fryzjerstwem i pozostałymi zabiegami kosmetycznymi oraz obowiązku zakrywania przy pomocy odzieży lub jej części, maski, maseczki albo kasku ochronnego ust i nosa w obiektach handlowych i usługowych".
Autor notatki zaznaczył, że fryzjer już wcześniej - 8 kwietnia - za podobne zachowanie ukarany został mandatem karnym w wysokości 500 złotych. Więcej już policji nie podpadł. Pod koniec kwietnia przedsiębiorca zaprzestał działalności i zamknął swój zakład.
Pan Henryk - znany i lubiany w Głogówku
- Dziadek działalność gospodarczą prowadzi 45 lat na rynku, wcześniej prowadził zakład na ulicy Piastowskiej. Wyuczył przez ten czas na pewno ponad setkę fryzjerów. W pracy jest od godziny 6.20, kończy przed 16. Ta praca to całe jego życie, nie potrafi inaczej spędzać czasu. Obserwuje co się dzieje na rynku, odwiedzają go tu jego koledzy. Jest znany przez wszystkich w Głogówku, jest honorowym obywatelem, dostał ostatnio nawet medal od burmistrza. Dziadek będzie miał w tym roku 86 lat. Nie choruje, zawsze jest w pracy - mówi Ewa Toszek, radczyni prawna i wnuczka właściciela zakładu fryzjerskiego.
Jak tłumaczy pani Ewa, za pierwszym razem w zakładzie przebywał dziadek oraz znajome mu małżeństwo. Drugi raz, kiedy przyszedł do zakładu uporządkować dokumenty, do drzwi zapukał stary znajomy. Pan Henryk nie zwykł wypuszczać nikogo bez ułożonej fryzury. W momencie strzyżenia weszło dwoje policjantów, którzy przerwali usługę i nie pozwolili już jej dokończyć.
WSA umorzył postępowanie
Na podstawie policyjnej notatki Powiatowy Państwowy Inspektor Sanitarny w Prudniku wszczął postępowanie administracyjne, skutkujące nałożeniem na fryzjera grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych. Tę decyzję utrzymał w mocy Opolski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny. Skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu wniósł pełnomocnik właściciela zakładu fryzjerskiego.
- Z konta dziadka pobrano 10 tysięcy złotych. Dziadek jest emerytem, to dla niego bardzo dużo pieniędzy - przyznaje wnuczka.
Skoro wcześniej nie mogli przedstawić swoich racji, postanowili zawalczyć o nie w sądzie.
WSA uchylił decyzje zarówno powiatowego, jak i wojewódzkiego inspektora sanitarnego, w całości umorzył postępowanie administracyjne, a także zasądził od opolskiego sanepidu zwrot kosztów sądowych na rzecz fryzjera. Dokładnie 697 złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
"Rozporządzenie to za mało"
Opolski WSA stwierdził, że sanepid nie może nakładać kar administracyjnych na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów. W uzasadnieniu tłumaczył, że RM zrezygnowała z formalnego i przewidzianego w Konstytucji wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, uznając, że przyznane jej zwykłe środki konstytucyjne są wystarczające, aby opanować istniejący stan epidemii.
"Dlatego do uregulowań prawnych dotyczących ograniczeń praw i wolności człowieka i obywatela mają zastosowanie wszystkie konstytucyjne i legislacyjne zasady, obowiązujące poza regulacjami właściwymi dla stanów nadzwyczajnych z Rozdziału XI Konstytucji RP. W związku z tym w celu wprowadzenia ograniczeń wolności i praw człowieka nie można powoływać się na nadzwyczajne okoliczności, uzasadniające szczególne rozwiązania prawne oraz okolicznościami tymi nie można usprawiedliwiać daleko idących ograniczeń swobód obywatelskich wprowadzanych w formie rozporządzeń" – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Sąd podkreślał, że w rozporządzeniach powinny być zamieszczane tylko przepisy o "charakterze technicznym", nie ingerujące w prawa i wolności jednostki.
W uzasadnieniu czytamy również, że całość ograniczeń wolności i praw została przeniesiona z ustawy do rozporządzenia. Byłoby to dopuszczalne w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Ustawa określa niezbędne ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela w przypadku wystąpienia stanu klęski żywiołowej.
"Zamiast tego prawodawca wydał akty prawne rangi rozporządzenia, czyli akty rangi niższej niż ustawa, po to aby ograniczać w czasie epidemii podstawowe wolności i prawa człowieka" – konkludował sąd.
To tylko część obszernego uzasadnienia. Całość dostępna jest pod tym linkiem.
"Nie można przenieść kompetencji do ograniczeń z ustawy do rozporządzenia"
O komentarz do wyroku poprosiliśmy wrocławskiego radcę prawnego Krzysztofa Mitoraja.
- Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu zwrócił uwagę na to, że jeżeli ustawodawca decyduje się nie wprowadzać stanu klęski żywiołowej i korzystać z tych, nazwijmy to ułatwień w zakresie procesu legislacyjnego, związanych ze stanem klęski żywiołowej, jeżeli będzie stosował typową działalność ustawodawczą, musi zachować wszystkie warunki, rygory dotyczące zachowania istoty wolności i praw, które są opisane w konstytucji, w tym w ramach swobody działalności gospodarczej – mówi Mitoraj. - Kompetencja Rady Ministrów nie może być niekontrolowana aktem rangi ustawowej. To ustawa musi pokazać, w jakim zakresie Rada Ministrów może ten akt ustanowić. Regulacje te nie mogą być istotą pewnej wolności czy prawa. Nie można przenieść tej kompetencji do ograniczeń z ustawy do rozporządzenia. W rozporządzeniu w zasadzie powinny znaleźć się kwestie stricte techniczne, wykonawcze co do aktu prawnego rangi ustawowej – dodaje prawnik.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław