Pociąg mija przejazd, szlabany się podnoszą, samochody ruszają. Dwa pierwsze przejeżdżają bez problemów, ale trzeci zatrzymuje rogatka, którą właśnie ponownie opuszczono. Samochód nie może ruszyć w przód ani w tył, a do przejazdu zbliża się pociąg...
O włos od tragicznego wypadku był kierowca busa jadący drogą krajową nr 5. Mężczyzna zatrzymał się przed zamkniętym szlabanem na przejździe kolejowym w miejscowości Marciszów.
- Dróżniczka podniosła rogatki, gdy pociąg przejechał. Dwa lub trzy samochody zdążyły ruszyć. W pewnym momencie szlaban ponownie opadł - mówi Andrzej, który widział całe zdarzenie. - Spadł tak nieszczęśliwie, że zablokował przejeżdżającego busa - dodaje.
"Miał śmierć w oczach"
Jak relacjonują świadkowie, samochód utknął i nie mógł ruszyć w żadną stronę. Wprost na niego nadjeżdżał drugi pociąg. Trąbił i zaczął hamować.
- Kierowca miał śmierć w oczach. Centymetry dzieliły go od tragedii. Pociąg wyhamował kilkadziesiąt metrów za przejazdem. Przed busem zatrzymał się ostatni wagon składu. Dosłownie kilka centymetrów przed maską - twierdzi inny kierowca, który stał przed przejazdem.
Nikomu na szczęście nic się nie stało. Kierowca busa jest w szoku. Na miejscu pojawili się policjanci, którzy przesłuchują dróżniczkę odpowiedzialną za opuszczanie szlabanu. Po przebadaniu alkomatem stwierdzili, że kobieta jest trzeźwa.
Nie wiadomo, dlaczego opuściła ponownie szlaban. Sprawą w tej chwili zajmuje się specjalna komisja PKP z Wałbrzycha.
- Będziemy analizować sytuację. Komisja ustali przyczyny zajścia tego zdarzenia. Badania ustalą czy działały sygnalizatory i z jakich powodów samochód wjechał na przejazd - kwituje Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
Autor: balu/roody/k / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | A.Pawlukiewicz