W stosunku do pięciu funkcjonariuszy, którzy brali udział w zatrzymaniu Igora Stachowiaka poleciłem wszcząć postępowanie administracyjne w kierunku zwolnienia z policji - przekazał nowy komendant dolnośląskiej policji. Poinformował też, że szósty z funkcjonariuszy ze służby zwolnił się w ubiegłym roku. - Na własną prośbę - przekazał komendant. I dodał, że wydał decyzję o zwolnieniu zastępcy komendanta komisariatu Wrocław-Stare Miasto.
- Kiedy trzy dni temu zostałem powołany na to stanowisko wiedziałem, że jest to najtrudniejsze zadanie, jakie zostało mi powierzone w czasie 26-letniej służby w policji - powiedział na początku spotkania z dziennikarzami nadinsp. Tomasz Trawiński, nowy komendant dolnośląskiej policji. I podkreślał, że zależy mu na "rzetelnym i szybkim wyjaśnieniu tragicznych zdarzeń, które miały miejsce w komisariacie Wrocław-Stare Miasto w ubiegłym roku".
Dyscyplinarki, zwolnienia i monitoring
Komendant przedstawił swoje pierwsze decyzje. - W stosunku do pięciu funkcjonariuszy, którzy brali udział w czynnościach związanych z zatrzymaniem Igora Stachowiaka poleciłem wszcząć postępowanie administracyjne w kierunku zwolnienia ich z policji - poinformował nadinsp. Trawiński. Swoją decyzję argumentował "ważnym interesem służby". Szef dolnośląskiej policji poinformował, że szósty z funkcjonariuszy, który brał udział w zatrzymaniu 25-latka z służby zwolnił się w ubiegłym roku. Jak przekazano: na własną prośbę.
Nadinspektor Trawiński poinformował też, że w czwartek (25 maja) odwołał ze stanowiska zastępcę komendanta komisariatu przy ul. Trzemeskiej, gdzie doszło do śmierci Stachowiaka. - Służbę pełnił w roku ubiegłym i w dniu zdarzenia przebywał na terenie komisariatu. W mojej ocenie nie podjął żadnych działań, aby zapobiec wydarzeniom, które miały miejsce - ogłosił Trawiński.
To nie koniec decyzji nowego komendanta. - Poleciłem wszcząć postępowanie dyscyplinarne w stosunku do odwołanego komendanta miejskiego policji i jego zastępcy w związku z niedopełnieniem przez nich czynności zmierzających do właściwego nadzoru nad prowadzonym postępowaniem mającym wyjaśnić okoliczności tego co się stało - powiedział Trawiński.
Czynności dyscyplinarne mają być też prowadzone wobec oficera komendy miejskiej policji, który prowadził postępowanie wyjaśniające. - W mojej ocenie sposób prowadzenia tego postępowania był nierzetelny i nie powodował, że zostały wyjaśnione wszystkie okoliczności tego zdarzenia - stwierdził komendant. Jak tłumaczył w policji nie ma miejsca dla osób lekceważących procedury i tych, które postępują wbrew słowom ślubowania.
Komendant mówił też o wnioskach jakie policja powinna wyciągnąć po śmierci w komisariacie. I tak w jednostkach garnizonu dolnośląskiego ma zostać sprawdzony system monitoringu, przygotowany ma być projekt zamontowania monitoringu w strefach ogólnodostępnych i w pomieszczeniach, gdzie wykonywane są czynności z zatrzymanymi. Wszystkie prowadzone postępowania dyscyplinarne mają być sprawdzone tak, by komendant wiedział, co się dzieje, na jakim są etapie i jakie są ich efekty. Dotyczy to postępowań już przeprowadzonych i tych, które toczą się obecnie na Dolnym Śląsku.
Nadinspektor Tomasz Trawiński nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Wyszedł po wygłoszeniu oświadczenia.
Fala zwolnień w policji
W niedzielę rzecznik Komendy Głównej Policji informował o tym, że wszczęto procedurę zwolnienia policjanta, który w łazience komisariatu Wrocław-Stare Miasto używał, wobec Igora Stachowiaka, paralizatora. Wcześniej toczyło się wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Następnie mężczyzna został zawieszony na okres trzech miesięcy. Później wrócił do służby.
Pozostali funkcjonariusze, którzy brali udział w zatrzymaniu 25-latka i późniejszym przeszukaniu go w toalecie także pracują w policji.
Nowym komendantem dolnośląskiej policji został nadinspektor Tomasz Trawiński, który był komendantem wojewódzkim policji w Poznaniu.
Jak dowiedział się portal tvn24.pl w czwartek posadę straciła też dyrektor Biura Kontroli. Czytaj więcej na ten temat
Śmierć w komisariacie
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na wrocławskim rynku. Kilka godzin później mężczyzna nie żył. Reporter "Superwizjera" TVN dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach z paralizatora widać leżącego na podłodze toalety mężczyznę. Jest skuty kajdankami i rażony paralizatorem.
Śledztwo prokuratury w sprawie śmierci mężczyzna i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy jest w toku. Prowadzi je Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Jak przekazano, niewykluczone, że policjantom zostaną postawione zarzuty znęcania się nad 25-latkiem.
Przeprosiny od komendanta głównego i zmartwienie ministra
- Dla mnie to jest sytuacja, która nie miała prawa mieć miejsca, to jest ewidentne złamanie przepisów, złamanie prawa. To największy dramat w mojej zawodowej historii. Wydarzyła się rzecz straszna, za którą - jako komendant główny policji - chciałbym przeprosić wszystkich tych, którzy ten materiał oglądali. I widzieli człowieka w policyjnym mundurze, który łamie prawo, zadając ból i cierpienie drugiemu człowiekowi - mówił na antenie TVN24 nadinsp. Jarosław Szymczyk. Czytaj więcej
Pytany, czy czuje odpowiedzialność za całą sprawę stwierdził, że "martwi się" z powodu tego, że samo zdarzenie miało miejsce.
- Nie powinno to się nigdy zdarzyć, musi to być rozliczone, musi być wyjaśnione. Trwa to długo, niestety długo trwa w prokuraturze, ale widocznie prokuratura musi przeprowadzić to postępowanie w takim czasie, jak to się dzieje - przekonywał. - Źle się stało, że w trybie dyscyplinarnym ta sprawa nie została rozstrzygnięta służbowa, bo powinna być - dodał.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN