Lateksowe kombinezony, niebotyczne szpilki, doklejone rzęsy i mocna woń perfum... Centrum Wrocławia zmienia się nocą.
- Dziewczyny tańczą [w klubach - red.] całą noc, więc siedzi się, ogląda ten striptiz. Jeśli ktoś ma ochotę, może popatrzeć z bliska, w oddzielnym strip roomie. Tam nie ma już nic do ukrycia, bo dziewczyna rozbiera się cała - opowiada jedna z pracujących przy rynku dziewczyn.
To ładna, wysoka brunetka, która prawie co wieczór zakłada różową miniówkę, mocno podkreśla oczy i rusza wabić klientów.
Podryw za 15 zł
- Ostatnio pięciu klientów niosło mnie do klubu na rękach - chwali się. - Gdzie ja ich nie zapraszałam, tylko siedziałam na ławce i się uśmiechnęłam. Facetów trzeba poczarować, pokokietować - mówi.
- Bycie tancerką, to jest trochę inny świat - tłumaczy jedna z kobiet. Jaki?
Dziewczyny pracują całą noc - nieraz do godziny 9.00, 10.00 rano. Uchylają rąbka tajemnicy poza klubami, na ulicach. Tuż przy ratuszu, pod zabytkowymi pastelowymi kamieniczkami, przy fontannie:
- W twoim interesie jest, żeby klient chciał wejść do klubu, musisz go zachęcać. Łatwiej to zrobić w stroju seksownej policjantki. Wtedy masz na rękę 15 zł za godzinę, to już są fajne pieniądze, plus 15 zł na wprowadzonego klienta. Są dziewczyny, które zarabiają parę tysięcy w tydzień - opowiadają.
Różowe serce miasta
Wizja zarobku jest, więc codziennie na Rynku sztab głębokich dekoltów kusi potencjalnych klientów. Konkurencja jest duża, bo zastępy dziewczyn wysyła kilka klubów ze ścisłego centrum miasta - z Wita Stwosza, z Ofiar Oświęcimskich, Piotra Skargi, Lelewela i Rejtana.
- Trzeba więc zadbać o to, żeby mieć fajną fryzurę, kuszące ubrania, odpowiedni makijaż - doradza jedna z zapraszających.
Pod pręgierzem i koło kościoła
Szturm seksbiznesu na wrocławski Rynek podsumowują mieszkańcy.
- To upokarzające dla kobiet. Nie powinno być dodatkowo promowane, zwłaszcza w miejscu, które jest wizytówką naszego miasta - denerwuje się Ula, która pracuje w restauracji przy pręgierzu, a Kamil dodaje - Jeden z klubów jest właściwie tuż obok kościoła św. Marii Magdaleny. Ciekawe, co na to ksiądz?
Inni chwalą tę urokliwszą część atrakcji Wrocławia, a dziewczynom nie brakuje zainteresowania - czasami do jednego z klubów zagląda prawie pół tysiąca mężczyzn.
- Nasz wrocławski rekord padł wtedy, kiedy jedna przyprowadziła łącznie siedemdziesięciu kilentów, w jeden wieczór. Nie narzekamy na brak klientów - tłumaczy dziewczyna z Wita Stwosza.
Euroseks
Kiedy jest popyt - jest i podaż, a sektor tego typu rozrywki bardzo dobrze odnalazł się w piłkarskiej atmosferze.
- Ten biznes czuje rynek. Sportowi klienci mają zawężoną perspektywę. Piwo, stadion i seks - mówi socjolog, profesor Jacek Kurzempa. - Dlatego nagle w ścisłym centrum zaroiło się od pełnych seksapilu, zapraszających dziewczyn. To nam z jednej strony psuje renomę miasta, ale z drugiej - podkreśla europejskość Wrocławia - ocenia.
Seksowna europejskość
Berlin, Paryż, Londyn - serca tych miast też emanują seksualnością. Seksusługi to problem, z którym ciężko sobie poradzić.
- Przedsiębiorcy, którzy w taki sposób chcą zarabiać, robią to bardzo mądrze - informuje Julia Wach z wrocławskiego magistratu. - Oficjalnie zgłaszają swój lokal jako restaurację, czy pub. To jest zgodne z prawem, jeżeli mają wszelkie pozwolenia, to my nie możemy się nie zgodzić na taką działalność - tłumaczy.
A Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji dodaje: - Rzeczywiście, we Wrocławiu powstają nowe miejsca tego typu, ale w naszym kraju prostytucja nie jest zabroniona. Zakazane jest tylko czerpanie z tego zysków, czy nakłanianie do seksu za pieniądze.
Autor: Olga Bierut, Marta Balukiewicz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24