Pan Krzysztof od miesięcy walczy o życie we wrocławskim szpitalu. Zatruł się rtęcią. Mężczyzna pracował w jednym z zakładów chemicznych na Dolnym Śląsku. Prokuratorzy wstępnie wykluczyli, że to tam doszło do zatrucia, ale chcą, by lekarze zostali zwolnieni z tajemnicy lekarskiej.
32-letni pan Krzysztof od świąt Bożego Narodzenia przebywa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Samodzielnie nie oddycha, nie mówi i jest sparaliżowany. Lekarze przyznają, że tak ciężkiego zatrucia jeszcze nie widzieli. - Pacjent jest cały czas leczony. Trafił do nas z objawami zatrucia oparami rtęci. Miał niewydolność wielu narządów, obecnie stan się ustabilizował na tyle, że nie musimy zastępować sztucznie czynności nerek i sztucznie podtrzymywać czynności krążenia - relacjonuje prof. Andrzej Kübler z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii, gdzie leczony jest mężczyzna.
Sprawę badają prokuratorzy
Pana Krzysztofa codziennie odwiedza jego matka. Jej zdaniem mężczyzna był zdrowy, dopóki nie zaczął pracować w zakładach chemicznych. Kobieta jest załamana. - On tylko kiwa głową, sam nie jest w stanie nic zrobić. Nie może zawołać pomocy ani dać żadnego sygnału - mówi Krystyna Kaduszkiewicz, matka chorego mężczyzny.
Sprawę bada prokuratura. - Prowadzone jest postępowanie w sprawie narażenia pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez niezapewnienie właściwych zasad BHP - informuje Małgorzata Klaus z prokuratury okręgowej we Wrocławiu. I przyznaje, że śledczy biorą pod uwagę, że do zatrucia doszło na terenie zakładów, w których pracował mężczyzna. - Dotychczas przeprowadzone czynności nie potwierdziły jednak, że to właśnie tam się wydarzyło - mówi prokurator. Do sądu wysłano wniosek o zwolnienie z tajemnicy lekarskiej wszystkich lekarzy, którzy diagnozowali pacjenta i brali udział w jego leczeniu.
"Nie ma podstaw, by stwierdzić, że zatruł się w zakładzie"
Mężczyzna był zatrudniony w zakładzie na 3-miesięczny okres próbny. - Został przeszkolony, przebadany i poinformowany o ryzyku. W skierowaniu lekarskim znalazła się informacja o tym, że praca odbywa się w środowisku narażającym na kontakt z rtęcią lub chlorem - wyjaśniła Agata Kostyk-Lewandowska z Okręgowego Inspektoratu Pracy we Wrocławiu.
W tej sprawie postępowanie wyjaśniające prowadzi sanepid. Jednak już teraz inspektorzy informują, że w zakładzie, w którym pracował mężczyzna, nigdy nie doszło do przekroczenia poziomu rtęci. Dlatego muszą sprawdzić, w jakich wcześniej miejscach pracował i czy tam mogło dojść do zatrucia. - Z naszych ustaleń wynika, że nie ma podstaw, by stwierdzić, że do zatrucia mogło dojść z winy pracodawcy - mówi Kostyk-Lewandowska. I dodaje, że poza chorym mężczyzną w tym samym miejscu pracowało kilkadziesiąt innych osób. Żadna z nich nie uskarża się na dolegliwości.
Mężczyzna przebywa w szpitalu we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Łukaszewicz