Organy zdemontowano i zrobiono z nich ślizgawkę dla dzieci. Potem rozebrano schody, drzwi i drewniane empory. Tak jak ambonę, rozkradziono je na opał. - Ludzie zniszczyli kościół, a natura dodatkowo zrobiła swoje - mówią o XVIII-wiecznym zborze ewangelickim mieszkańcy Jędrzychowa (woj. dolnośląskie). Budynek popada w ruinę, bo właściciel terenu, tak jak konserwator zabytków, przez kilkadziesiąt lat nie interesował się ochroną kościoła.
- Moja pierwsza noc tutaj była straszna, bo ktoś w wiosce powiedział mi, że tu straszy. Nie spałam całą noc. Człowiek się przyzwyczaja, ale widok niszczejącej świątyni nadal odstrasza - opowiada pani Kamila, od 20 lat mieszkanka Jędrzychowa. Jej dom od dawnego zboru dzieli kilkusetletni, gruby mur.
Po drugiej stronie wąskiej drogi swój dom ma pan Jan: - Ja nic nie widziałem. Nie wiem, kto kradnie - zarzeka się, mimo że wejście za mury może obserwować z okna salonu. - Nikt się tym nie interesuje, no to niszczeje. Natura i ludzie robią swoje - przekonuje.
- Przyjeżdżają różni amatorzy, ale miejscowi też kradną. Głównie miejscowi. A młodzież to urządza sobie tu zakrapiane imprezy - dodaje jeszcze pani Kamila.
Ambona na opał, organy do zabawy
Kilkanaście lat po wojnie ktoś zdemontował organy i postawił je pod ścianą. Służyły dzieciom za ślizgawkę. Z drugiego piętra na pierwsze zjeżdżało się po kościelnym instrumencie.
Dziś nie ma już nic, co przypominałoby lata świetności świątyni. Tylko na starych fotografiach widać jak piękny był jeden z nielicznych, ocalałych zborów ewangelickich. Piękny ołtarz, ogromne, bogato zdobione organy. Wzdłuż dwóch pięter były empory, wypełnione deskami z malowidłami.
- Teraz zostały już tylko poręcze - mówi Marcin Drews z "Łowców Przygód", który wspólnie z kolegą tropi zapomniane zabytki. Społecznicy od kilku lat wspólnie walczą o remont kościoła w Jędrzychowie.
List rozpaczy w sprawie ratowania zabytku
- Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, a potem już z dnia na dzień ubywało desek i cegieł. Zaczęto nawet rozkradać ambonę - relacjonuje Mateusz Stanisławczyk, drugi z "Łowców Przygód".
Dlatego w czerwcu 2014 roku społecznicy wspólnie napisali oficjalny list z apelem o pomoc w ratowaniu zabytku. Dokument wysłano m.in. do ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego, prokuratury, konserwatora zabytków i niemieckiego konsulatu.
- W zasadzie zostaliśmy zlekceważeni przez wszystkich. Wymijająca odpowiedź przyszła z ministerstwa, bo odesłali nas do konserwatora zabytków. Krótką, lakoniczną odpowiedź dostaliśmy też z konsulatu. Tym kościołem po prostu nikt się nie interesuje - denerwuje się Drews.
Nikt nie przyznaje się do zabytku
W 2012 roku portal zabytkidolnegoslaska.com.pl pisał: "Właścicielem tego obiektu jest parafia w Szklarach Górnych - odsyła nas proboszcz z Jędrzychowa, ks. Daniel Wójcik. Dlaczego? Tego nie wie nawet ks. Marian Gorący, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła w Szklarach. - Obiekt znajduje się na terenie parafii w Jędrzychowie. Nie wiem, dlaczego należy do Szklar - mówi."
Problem z ustaleniem, do kogo należy teren dawnego zboru miał też przedstawiciel Stowarzyszenia Miłośników Zamku Heiznenburg, który chciał kupić zabytek. Według relacji mieszkańców Jacob Kuhn pojawił się w Jędrzychowie w 2005 roku. Tułał się między urzędem, a parafią. Nikt nie potrafił wskazać, kto jest prawowitym właścicielem obiektu. Mieszkańcy twierdzą, że proboszcz chciał sprzedać teren, ale nie pozwoliła mu kuria. Kuria z kolei twierdzi, że to inwestor się wycofał. Nie wiadomo jak było naprawdę. Jacob Kuhn chciał zrobić w świątyni "centrum kultury europejskiej".
Po latach ten sam problem z ustaleniem właściciela miała legnicka prokuratura. Po otrzymaniu listu od "Łowców Przygód", postanowiła wszcząć postępowanie w sprawie kościoła w Jędrzychowie.
Prokuratura: zabytek niewłaściwie chroniony
Według ustaleń prokuratury właścicielem terenu oficjalnie jest parafia w Szklarach Górnych. Ale "faktyczną opiekę nad zabytkiem" miał sprawować proboszcz z parafii w Jędrzychowie.
- To, co najważniejsze jest jednak to to, że ustaliliśmy, iż zabytek nie jest właściwie zabezpieczony i chroniony - zaznacza prokurator Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Wątek niewłaściwej ochrony zabytku został wyodrębniony do osobnego postępowania, będzie badany przez policję. Wątek zniszczenia zabytkowej ambony został umorzony ze względu na niewykrycie sprawców.
Winni: "konserwator, właściciel, mieszkańcy"
Z pytaniem o ochronę kościoła w Jędrzychowie zwróciliśmy się do legnickiego konserwatora zabytków. Ten rozkłada ręce i winą za niewłaściwy dozór obarcza swojego poprzednika, który urząd sprawował przez ponad 20 lat. Leszek Dobrzyniecki stanowisko piastuje od dwóch lat i przez ten czas zarządził dwie kontrole zboru.
- Rzeczywiście mój poprzednik mógł zgłosić sprawę do organów ścigania. Ale wiele zabytków niszczeje. Co ja mam pani powiedzieć? Że konserwator jest winny, że właściciel jest winny? Wszyscy po trosze są winni. Konserwator zabytków jest bezradny, bo ma ograniczone możliwości wpływu na właściciela terenu. A z tego co wiem, to poprzedni proboszcz nie reagował na nasze wezwania i w efekcie budynek nie był nigdy prawidłowo zabezpieczony - wyjaśnia Dobrzyniecki.
Parafie z terenu Jędrzychowa i Szklar podlegają kurii legnickiej. Ta również umywa ręce od odpowiedzialności za ewangelicki zbór. - Nie da się ukryć, że zabytek jest w złym stanie technicznym. Ale trudno teraz orzekać o winie, ponieważ dotychczasowy gospodarz tego terenu zmarł kilka miesięcy temu - ucina ks. Waldemar Wesołowski, rzecznik legnickiej kurii.
Zamurują drzwi i okna
Nowy proboszcz parafii w Jędrzychowie, tak jak nowy konserwator zabytków, obiecują, że w końcu zajmą się ochroną zabytku. W międzyczasie "spróbują znaleźć pomysł na zagospodarowanie budynku".
- Pierwszym etapem będzie zamurowanie drzwi i okien. Może nie będzie to wyglądało uroczo, ale jest to niezbędne - zapewnia konserwator.
W ten sposób zbór ma być zabezpieczony przed złodziejami. Kolejnym krokiem ma być opracowanie dokumentacji technicznej remontu budynku. Właściciel ma także zobowiązać się do naprawy dachu i wycięcia drzew wokół terenu. Szacowany koszt prac to 200 tys. zł. - To bardzo duże pieniądze dla parafii - wtrąca ks. Stanisław Wesołowski.
"Dziedzictwo całej kultury europejskiej"
"Łowcy Przygód" alarmują, że niedługo nie będą już mieli o co walczyć:
- Przez kilkadziesiąt lat sprawa ochrony kościoła w Jędrzychowie była zamiatana pod dywan. Do dziś jest to temat tabu. Ale nie chodzi o to, żeby ukarać właściciela, tylko żebyśmy wszyscy wspólnie pomyśleli i zadziałali dla dobra tego zabytku. Dla dobra dziedzictwa nie tylko narodowego, ale całej kultury europejskiej - podsumowuje Marcin Drews.
Autor: Marta Balukiewicz/i / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: lowcyprzygod.tv | M.Stanisławczyk