Osłabienie organizmu, gorączka, a w końcu utrata węchu i smaku. 31-letni mieszkaniec Opola był już pewien, że ma koronawirusa. Kiedy czekał na test, jego żona usłyszała od lekarza i w sanepidzie, że nie zostanie objęta kwarantanną i może bez przeszkód wykonywać swoją pracę - opiekować się niepełnosprawnymi dziećmi. Bo takie są przepisy.
- Zaczęło się od tego, że mąż wyjechał w zeszłym tygodniu w poniedziałek w trasę, jest kierowcą międzynarodowym. Już tego dnia poczuł, że z jego zdrowiem dzieje się coś niedobrego. Poczuł ból w klatce piersiowej, gorzej mu się oddychało. Myślał, że to objawy grypy. Wziął lek i na parę dni mu się poprawiło. W piątek wrócił bardzo osłabiony, miał stan podgorączkowy. Przeleżał cały weekend. W niedzielę wstał, aby zrobić sobie herbatę. Podczas krojenia cytryny zauważył, że nie czuje jej zapachu i smaku - relacjonuje Izabela Szafranek.
Objawy są, kwarantanny nie ma
Już wtedy wiadomo było, że to nie grypa, a koronawirus. Mężczyzna zadzwonił do lekarza i od razu został skierowany na wymaz. Przy okazji zapytał, czy jego żona, pracująca w przedszkolu z niepełnosprawnymi dziećmi, jest objęta kwarantanną.
- Lekarz powiedział, że mogę iść normalnie do pracy kolejnego dnia. Po rozmowie z mężem stwierdziliśmy, że nie mogę zarażać dzieci i innych pracowników, dlatego zadzwoniłam na infolinię sanepidu. Tam ponownie uzyskałam informację, że mogę iść normalnie do pracy, dopóki nie ma pozytywnego wyniku testu męża, bez względu na mój charakter pracy - mówi pani Izabela.
Po konsultacji z dyrektorką przedszkola obie panie zgodnie stwierdziły, że praca w takich okolicznościach odpada. Pani Iza miała jeszcze zaległy urlop, z którego skorzystała. W tym czasie mąż wykonał test; wynik był pozytywny. Wkrótce i u jego żony pojawiły się lekkie objawy COVID-19. Lekarz skierował ją na wymaz. W czwartek dowiedziała się, że ma koronawirusa.
- Jestem nauczycielem wspomagającym dzieci niepełnosprawne. Moja praca polega na tym, że w grupie 20 dzieci może przebywać pięcioro dzieci niepełnosprawnych. Ja pracuję z tą piątką. Wspomagam je w różnych czynnościach. Kontakt jest bardzo bezpośredni. Mamy na przykład dzieci, które nie tolerują maseczek, kiedy nie mogą nas zobaczyć. Próbują je ściągać z twarzy. Część z nich ma ochotę się przytulić, potrzebuje wsparcia. Nie jesteśmy w stanie im powiedzieć: "nie przytulaj się do mnie, bo mam podejrzenie zakażenia", nie zrozumieją tego - przyznaje.
Takie przepisy
Nasza rozmówczyni jest w szoku, że z jednej strony dużo się mówi o walce z pandemią, a z drugiej dochodzi do "takich absurdów, gdzie w jednej chwili można zakazić 20 dzieci plus kilkoro pracowników, którzy pójdą do domów i tam zakażą kolejne osoby".
Opolski sanepid tłumaczy, że zgodnie z przepisami na kwarantannę kierowane są osoby, które miały kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Jeśli występuje zaledwie podejrzenie COVID-19 u danej osoby - niepotwierdzone testem - nawet jeśli dotyczy to osób ze wspólnego gospodarstwa domowego, wówczas kwarantanna nie jest nakładana.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24