Wypadek miał miejsce 29 stycznia 2018 roku na drodze krajowej nr 3, na wysokości miejscowości Szklary Dolne (woj. dolnośląskie). Ciężarówka z przyczepą, prowadzona przez Bartosza W. jechała w kierunku Lubina. Bus - mercedes sprinter - jechał do Polkowic. Podróżowało nim 13 pracowników KGHM Polska Miedź oraz kierowca.
Chwilę przed tym jak oba pojazdy miały się wyminąć, przyczepa wypięła się i uderzyła w prawidłowo jadącego busa. Bilans był tragiczny. Dwóch górników zginęło na miejscu, trzeci zmarł w szpitalu. 11 osób z busa zostało rannych, niektórzy doznali ciężkich obrażeń. Ranny został także pasażer trzeciego samochodu, który najechał na tył busa.
Do dwóch razy sztuka
Zebrany w śledztwie materiał dowodowy wskazał na dwóch winnych - kierowcę tira, będącego jednocześnie właścicielem przyczepy oraz diagnostę, który - według śledczych - świadomie dopuścił ją do ruchu.
- Jak wynika z ustaleń tego śledztwa, oskarżony Bartosz W. w grudniu 2017 roku nabył niesprawną przyczepę samochodową, bez ważnego badania technicznego. Już w miejscu zakupu Bartosz W., aby móc ciągnąć przyczepę samochodem, dokonał przerobienia jej zaczepu. Następnie, będąc świadomym złego stanu technicznego tej przyczepy, dokonywał kolejnych jej napraw, w tym układu hamulcowego, które nie dawały jednak podstaw do dopuszczenia jej do ruchu - informuje Lidia Tkaczyszyn, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Mimo to mężczyzna pojechał na stację diagnostyczną w Nowej Soli w celu uzyskania zaświadczenia dopuszczającego ją do ruchu. Pierwszy diagnosta odmówił. Ale Bartosz W. się nie poddał i niedługo potem wrócił na tę samą stację. Tym razem przyjął go inny diagnosta - Piotr P., który wydał zaświadczenie o pozytywnym wyniku badań technicznych przyczepy i tym samym dopuścił ją do ruchu. Dwa tygodnie później wydarzyła się tragedia.
Szereg usterek
Śledczy ustalili, że Bartosz W. przyjął zlecenie przewozu towaru o wadze 1,5 tony z Zielonej Góry do Poronina, które realizował właśnie 29 stycznia. Do wykonania zlecenia użył wielokrotnie wspomnianej wyżej przyczepy.
- Z uzyskanych w śledztwie opinii biegłych z zakresu techniki samochodowej oraz rekonstrukcji wypadków drogowych wynika, że przyczepa Bartosza W. miała szereg usterek technicznych. Bezpośrednią przyczyną wypadku był zły stan techniczny tej przyczepy, a w tym luz układu sprzęgającego samochód z przyczepą oraz nieprawidłowa naprawa układu hamulcowego, które skutkowały wypięciem się zaczepu z haka i odłączeniem przyczepy od pojazdu - tłumaczy prokurator Tkaczyszyn.
Biegli stwierdzili, że takie usterki powinny być rozpoznane i zakwestionowane podczas prawidłowo przeprowadzonego badania technicznego.
Dwóch oskarżonych
Po skompletowaniu materiału dowodowego i opinii biegłych, prokuratura oskarżyła Bartosza W. oraz Piotra P. Pierwszemu z nich zarzuca się nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 8 lat więzienia.
Diagnosta natomiast został oskarżony o dopuszczenie do ruchu przyczepy, pomimo jej nieprawidłowego stanu technicznego oraz poświadczenie nieprawdy w zaświadczeniu o pozytywnym wyniku badania technicznego pojazdu. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Bartosz W. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Piotr P. również nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24