Od sobotniego popołudnia trwają poszukiwania około 65-letniego mężczyzny, który wypadł z jachtu pływającego po Jeziorze Nyskim.
Zgłoszenie służby otrzymały w sobotę około godziny 18.20. To załoga jachtu poinformowała, że jeden z uczestników rejsu z niewyjaśnionych przyczyn wypadł za burtę i prawdopodobnie utonął.
Ponad 20 ratowników z policji wodnej, straży pożarnej oraz WOPR ruszyło do akcji. Niedługo później byli już na wodzie.
Pijana załoga
- Szybko zlokalizowali jednostkę, na której znajdowały się trzy osoby, wszyscy pod widocznym działaniem alkoholu. Potwierdzili, że z pokładu wypadł ich kolega, ale nie wiedzą, w którym miejscu. Wyznaczamy obszar poszukiwań o rozmiarach około jednego kilometra kwadratowego. Pomagają nam zaprzyjaźnieni sternicy na łodziach i skuterach wodnych. Sprawdzamy cały brzeg w rejonie Siestrzechowic. Przy pomocy dwóch sonarów sprawdzamy rejon we wskazanych miejscach, jednak nurek PSP nikogo nie znajduje - relacjonuje Jarosław Białochławek, szef nyskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Poszukiwania topielca na Jeziorze Nyskim
Około 22 działania przerwano. Zrobiło się na tyle ciemno, że dalsze poszukiwania nie miały sensu. Na jezioro jednostki powróciły w niedzielę około godziny 11.
Dowódca akcji poszukiwawczej Dariusz Pryga z nyskiej straży pożarnej, przyznaje, że oprócz wody, działania poszukiwawcze prowadzono także na brzegach jeziora i wysp w jego obrębie. Na razie bez rezultatu.
- Osoba uznawana za zaginioną nie odnalazła się. Jest to mężczyzna w wieku około 65 lat - informuje strażak.
Działania służb na Jeziorze Nyskim trwały w niedzielę do około 20. Jak słyszymy, zaginionego mężczyzny będą szukać do skutku.
W poniedziałek rano policja, WOPR oraz straż pożarna ponownie pojawiły się w okolicach Siestrzechowic. Po godzinie 8 pierwsze łodzie zostały zwodowane. Ekipy poszukiwawcze działają.
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Jarosław Białochławek