Podczas promowania swojej książki opowiedział anegdotę. Ta zawierała przekleństwo, co nie spodobało się jednemu z internautów oglądających relację ze spotkania. Efekt? Jerzy Owsiak stanął dziś przed wrocławskim sądem. A ten sprawę umorzył.
- Czuję się niewinny i współczuję policji, że musicie się państwo takimi rzeczami zajmować - powiedział przed sądem Jerzy Owsiak. I przypomniał, że słowa które wypowiedział kilka miesięcy temu były "wyrazem przekazu artystycznego" i nie miały na celu nikogo obrazić. - Moje słowa padły w kontekście sztuki. Zacytowałem to co padło w tej książce - mówił na posiedzeniu sądu szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dodał też, że decyzja sądu będzie ważnym sygnałem dla artystów.
Po przerwie Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieście ogłosił postanowienie. I umorzył postępowanie wobec Jerzego Owsiaka. Kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa. Jak uzasadniał sąd, trudno uznać salę, w której odbyło się spotkanie z czytelnikami za miejsce publiczne. Między innymi dlatego, że miała ona ograniczoną liczbę miejsc i była wydzielona z pozostałej części sklepu. Co więcej, na spotkanie nie przybyły przypadkowe osoby, a te które były zainteresowane spotkaniem z Jerzym Owsiakiem. Sąd zauważył też brak społecznej szkodliwości czynu Owsiaka.
Postanowienie sądu nie jest prawomocne. Zadowolenia z takiego rozstrzygnięcia nie krył sam obwiniony. - Mieliśmy nadzieję i teraz jesteśmy o tym przekonani, że sąd przychyli się do naszego wniosku, żeby to wszystko oddalić i żeby ustąpić z jakąkolwiek karą w stosunku do mnie - przyznał Owsiak. I dodał, że "sztuka ma być wolna".
Donos na Jerzego Owsiaka złożył bloger, który wcześniej już kilka razy spotykał się przed sądem z szefem WOŚP.
Anegdota, która zdenerwowała internautę
W listopadzie 2017 roku Owsiak przyjechał do Wrocławia. Spotkał się tu z czytelnikami, by promować swoją książkę. Podczas spotkania przytaczał anegdoty ze swojego życia. W jednej z nich wspominał jak roznosił po znajomych mięso ze zdobytej świni.
Na czatach stał jego ojciec, który zwrócił uwagę synowi, że "ogon wystaje". Na co ten - jak relacjonował - odpowiedział: "k***a, przecież się nie zatrzymam". I dodał, że świnia "była ciężka jak ch****a". I właśnie te słowa nie spodobały się osobie, która w internecie śledziła spotkanie. Internauta zgłosił sprawę policji.
Zebrali materiał i przesłali do sądu
- Funkcjonariusze prowadzili czynności w sprawie zgłoszenia, które otrzymali. To dotyczyło tego, że na terenie jednego z domów handlowych - podczas wystąpienia - zostały publicznie użyte słowa uważane za obraźliwe - informuje asp. sztab. Łukasz Dutkowiak, rzecznik wrocławskiej policji.
I dodaje, że zgromadzone w sprawie materiały policjanci przekazali do sądu. Tak, by ten ocenił, czy Jerzy Owsiak dopuścił się występku, czy też nie.
"Część artystycznego występu"
Co na to szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? - Zwariujemy, jeżeli na podstawie jakichś donosów szalonych gamoni internetowych będziemy musieli zjawiać się co chwila na posterunku policji - komentował Owsiak, który był gościem "Faktów po Faktach". Groziła mu kara ograniczenia wolności, grzywna do 1500 złotych lub nagana.
Jerzego Owsiaka przed sądem pro bono reprezentuje największa kancelaria prawna na świecie. "Twierdzimy, że słowa Jerzego Owsiaka powinny być traktowane jako część artystycznego występu, a publiczne wykonanie utworu przez artystę podlegać powinno szerszej ochronie wolności wypowiedzi" - napisała kancelaria Dentons w oświadczeniu przesłanym Fundacji WOŚP. I dalej: "Ocena takich wypowiedzi według kryteriów obyczajowych nie powinna być zaś rolą sądów, gdyż rodzi to ryzyko cenzury".
Naganę dostał już wcześniej
To nie pierwszy raz, kiedy Owsiak staje przed sądem za użycie niecenzuralnych słów. W październiku 2017 roku został ukarany za to, że ze sceny przystanku Woodstock powiedział między innymi "pie*****ć polityków". Sąd udzielił mu nagany i nakazał pokryć koszty sądowe. Czytaj więcej
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław