- Około 4 rano dostałam telefon od kolegi mojej córki. Powiedział, że nic jej nie jest, żebym się nie denerwowała – mówi matka jednej z uczestniczek porannego wypadku polskiego autokaru w Niemczech. W wypadku zginęła jedna osoba.
- Ten chłopiec powiedział mi, że wszyscy spali. Obudzili się, gdy już po wypadku było – mówi Kinga Nestorowicz, matka 16-letniej Anity z Lwówka Śląskiego. - Kazali wychodzić wszystkim dzieciom oknem – dodaje.
Ranne dzieci
Jak relacjonuje matka w rozmowie z TVN24, dzieci odniosły sporo obrażeń. Głównie były to rany cięte i skaleczenia od popękanego szkła.
- Chłopak, który do mnie zadzwonił, mówił o mojej córce, że była w szoku. Dostała kroplówkę – relacjonuje swoją rozmowę pani Kinga. Przyznaje jednocześnie, że informacje, jakie ma o wypadku, pochodzą głównie od innych rodziców.
- Jedna osoba, dziewczynka, wiem że jest operowana. Po prostu darła ręką po asfalcie - mówi Nestorowicz. – Lekarz, który operuje, zadzwonił do jej siostry i powiedział jak wygląda sytuacja – dodaje.
Wypadek na autostradzie
Wypadek polskiego autobusu wydarzył się w sobotę rano na autostradzie A9 koło miejscowości Ingolstadt w Niemczech. Autokarem jechała młodzież gimnazjalna z Lwówka Śl. na Dolnym Śląsku. Dzieci jechały na zieloną szkołę na Lazurowe Wybrzeże we Francji.
Autor: dr//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | TVN24