- Dutkiewicz kłamie, mówiąc, że to ja byłem odpowiedzialny za rozliczenia na stadionie. Jako wiceprezydent miałem słuchać szefa, a szef wyraźnie zabraniał mi się tym zajmować i są na to dowody. W środę idę w tej sprawie do sądu – zapowiada Michał Janicki, zwolniony przed tygodniem z funkcji wiceprezydenta.
- Rafał Dutkiewicz skłamał w oświadczeniu o powodach mojego odwołania - przekonuje dziś Michał Janicki. W oficjalnym piśmie do Rafała Dutkiewicza pisze: "Nie kwestionuję Pana prawa do swobodnego kształtowania polityki kadrowej, jednak uzasadnienie Pana decyzji przekazane opinii publicznej nie jest prawdziwe i narusza moje dobra osobiste".
W rozmowie z TVN 24 dodaje: - Będę dążyć do tego, żeby udowodnić mu, że kłamie. Jutro rozpocznę drogę prawną, pójdę do sądu - zapewnia.
Obowiązek słuchania szefa
Powodem jego odwołania miało być niedopilnowanie miejskich pieniędzy - łącznie 14 mln złotych, które według Dutkiewicza Janicki miał rozliczyć po koncercie Queen i meczach Polish Masters. - To było jego zadanie, pobierał za to pensje - przekonywał w poniedziałek Paweł Czuma, rzecznik magistratu.
Janicki z kolei twierdzi, że imprezy współorganizowane przez miejską spółkę Wrocław 2012 rozliczane miały być przez skarbnika Wrocławia, Macieja Urbana.
- Jeżeli mój szef kategorycznie zabrania mi czymś się zajmować i zleca to innej osobie - a tak było z rozliczaniem tych imprez - to ja nie mogę się tym zajmować. Przecież w zakresie moich obowiązków jest też słuchanie szefa - tłumaczy Janicki.
"Gdy sprawa przycichnie"
Mimo że Dutkiewicz odwołał Janickiego z funkcji wiceprezydenta i obwinił go o kilkunastomilionowe straty, miał też... zaproponować mu nową posadę "gdy sprawa przycichnie". - Obiecał, że coś dla mnie znajdzie. Ale za bardzo mnie skrzywdził, żebym chciał skorzystać - dodaje Janicki. - Moi znajomi, którzy zostali w magistracie, mówią że jestem odważny, że mówię wprost to, co wiele osób chciałoby powiedzieć na głos.
Autor: bieru/roody/k
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław