Skąd wziął się nagi szermierz na placu Uniwersyteckim? Można powiedzieć, że wprost z Piwnicy Świdnickiej. Lokalu, w którym przez wieki bywali m.in. Chopin i Słowacki, a który dziś czeka, by nowy najemca znów uczynił z niego ulubione miejsce wrocławian.
- Piwnica Świdnicka wzięła się z założenia, że jeśli na rynku powstanie ratusz, to oprócz sali rady musi znajdować się tam także sala burmistrza i sala sędziego, a w podziemiu więzienie i karczma – tak o początkach powstałej pod koniec XIII wieku karczmie mówi prof. Teresa Kulak, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Dziś więzienia w podziemiach wieży wrocławskiego ratusza już nie ma, ale wciąż działa tam najstarsza restauracja w mieście. Od powstania, miejsce to było "centrum rozrywki" mieszkańców stolicy Dolnego Śląska.
Tunel do browaru
Sama Piwnica od zawsze należała do miasta i była wydzierżawiana w drodze podobnej do dzisiejszych przetargów.
Pod koniec XIII wieku wrocławska rada miasta miała monopol na sprzedaż piwa i wina w beczkach. – Radni miejscy otrzymali przywilej, dzięki któremu mieli wyłączność na rozwożenie po mieście alkoholu. Wtedy najbardziej cenionym z trunków było piwo świdnickie – przypomina profesor Kulak.
Tak było aż do 1519 roku, kiedy naprzeciwko wejścia do Piwnicy Świdnickiej, na zapleczu kamienicy nr 22, założono browar. Wrocławskie piwo pszeniczne „Baran” w połowie XVI wieku zaczęło wypierać świdnicki trunek. Lokal w podziemiach ratusza był zaś tak obleganym miejscem, że dla usprawnienia transportu pomiędzy nim, a browarem, wykopano tunel. – Wszystko po to, by nie przeszkadzać poruszającym się po rynku. Tunel prowadził od kamienicy Pod Złotym Dzbanem do przedsionka Piwnicy Świdnickiej – wyjaśnia historyk.
Dla krnąbrnych "dzwonek bałwana"
Nie wszystkie rozrywki były w piwnicy mile widziane. Początkowo muzyki można było tam posłuchać tylko dwa razy w tygodniu. W XVI wieku bywalcom piwiarni zakazano natomiast gry w karty, przeklinania i palenia tytoniu. Wbrew pozorom, w piwnicy wcale nie było łatwo się napić. Wcześniej należało uiścić kaucję, a gdy któryś z gości stłukł kufel, musiał pokryć szkody.
- Obsługa nie dała zapomnieć o wyrządzonej szkodzie ponieważ po każdym zbiciu szkła trzykrotnie uderzano w "dzwonek bałwana". Natomiast nieopłacenie kary wiązało się z przymusowym opuszczeniem lokalu – opowiada prof. Kulak. Jak dodaje, Piwnica Świdnicka nie była jednak miejscem, w którym piło się wyłącznie alkohol. We wnęce przy schodach sprzedawano kiełbaski i świeże pieczywo. - Było to miejsce, gdzie już od wczesnego rana piło się i jadło.
Karczma zasłużyła się zresztą nie tylko jako miejsce uciech. Podczas walk z wojskami napoleońskimi lokal służył mieszkańcom ówczesnego Breslau za schron.
Studenci od ciecia i golas ze szpadą
Z dobrym jedzeniem i alkoholem szybko stała się też miejscem spotkań studenckich. Zwłaszcza, że w XVIII wieku, tuż po powstaniu Uniwersytetu Wrocławskiego, żacy nie mieli wielu miejsc do biesiadowania.
- Na uniwersytecie można było przebywać tylko wtedy, gdy odbywały się zajęcia. W innych przypadkach cieć przeganiał młodzież – tłumaczy profesor i opowiada: - W Piwnicy żacy mieli własną salę z szafami i dzbankami, należącymi do studentów. Każdy taki dzbanek miał pojemność 2,5 litra. Podczas piwnych posiedzeń były one kilkukrotnie opróżniane.
Za sprawą Piwnicy Świdnickiej, stojący na placu Uniwersyteckim symbol wrocławskiej uczelni, ma postać nagiego szermierza. Autor rzeźby Hugo Lederer tak zabawił się w podziemiach ratusza, że w konsekwencji stracił swój dobytek, łącznie z ubraniem. Podczas gry w karty nie zastawił tylko swojej szpady i na swoim przykładzie postanowił przestrzec młodych ludzi, którzy mieliby ochotę skorzystać z uroków życia studenckiego.
Na piwo z piłą i by dopić po innych
Jak każdy kultowy lokal, piwnica przez wieki swojego istnienia miała też stałych bywalców. W latach 60. XVIII wieku często przychodził do niej zubożały urzędnik pocztowy, który spijał resztki z kufli gości. Ci okazywali się też łaskawi wobec brata Aleksa, znanego wrocławskiego żebraka, który często zapraszany był na darmowe piwo.
Przez 60 lat XIX wieku po salach Piwnicy co wieczór krążyła kobieta sprzedająca przybory kreślarskie i zabawki. Był też stolarz, który na piwo przychodził z piłą przewieszoną przez ramię i łyżkarz, który w 1860 roku łyżki sprzedawał nawet podczas rozmowy przy pienistym trunku.
Piwnica Świdnicka była na tyle popularnym miejscem, że odwiedzający Wrocław po prostu musieli do niego wstąpić. Gościli tu więc m.in. Fryderyk Chopin, Józef Wybicki, Juliusz Słowacki, Józef Ignacy Kraszewski i Johann Wolfgang Goethe.
Tradycja nadal trwa
Piwnica Świdnicka od lat działa w tym samym miejscu, w sercu wrocławskiego rynku. W latach 70. XX wieku działał w niej Klub Młodzieży Pracującej ZMS, teatr i kameralne kino. Do dzisiaj organizowane są tu wieczory literackie i recitale. Nadal jest to też miejsce spotkań wrocławian, wśród których, zgodnie z tradycją, są też spragnieni studenci.
Autor: Tamara Barriga/ansa/mz/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wratislaviae Amici