Klatka dla mącicieli spokoju, wielka waga, kupieckie kramy, wyścigi kolarskie i stacja benzynowa. Od początku istnienia wrocławski Rynek był tętniącym życiem miejscem spotkań.
Rynek we Wrocławiu, do dziś jeden z największych takich placów w Europie, powstał w XIII wieku. – Po najeździe Tatarów na miasto, władcy postanowili odbudować je według najnowocześniejszych wzorów – mówi dr Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Przez miasto przechodziły w tamtych czasach trzy ważne szlaki handlowe. – Na wyspach odrzańskich zaczęło brakować miejsca, a Wrocław się rozwijał – przypomina Artur Domański, przewodnik po Wrocławiu.
Za mało ulic dla wrocławian
Do dziś zachował się średniowieczny układ urbanizacyjny - stojąc na skrzyżowaniu ulic Odrzańskiej i Kotlarskiej wciąż widzimy wszystkie trzy wrocławskie place targowe: Rynek, Plac Solny i Nowy Targ.
– Tutaj wszystko jest funkcjonalne i prawdopodobnie dlatego nie zdecydowano się na zmianę – wyjaśnia Domański. W średniowieczu potęga miasta mierzona była liczbą ulic wychodzących z Rynku. Dlatego z każdego rogu wytyczono po dwie wychodzące ulice, ale wrocławianom to nie wystarczało. – Zdecydowano się wytyczyć jeszcze trzy: Kurzy Targ, Więzienną i przejście św. Doroty - tłumaczy Łagiewski.
Bogactwo i handel
Tu skupiało się życie handlowe miasta. W sukiennicach, które dziś już nie istnieją, sklepy mieli najbogatsi kupcy. Tu sprzedawano włoskie wina, biżuterię i tkaniny sprowadzane z najdalszych zakątków Europy. Na stoiskach ustawionych w różnych częściach Rynku sprzedawano rozmaite towary od słodyczy i zboża, przez ryby sprowadzane z północy kontynentu, po wełnę i jedwab.
To właśnie przy Rynku zaczęła działać pierwsza wrocławska apteka "Pod Złotym Orłem". - Na początku lat 30. kramy zniknęły. Wszystkie kupieckie budy nakazano usunąć - przypomina dyrektor. Ważniejszą rolę zaczęły pełnić wybudowane kilkanaście lat wcześniej domy handlowe. Dom handlowy braci Barasch od 1946 roku do dziś działa pod nazwą Feniks. Wojny nie przetrwał za to dom handlowy Tack, który mieścił się u zbiegu ulic Kuźniczej i Wita Stwosza.
Wrocław jako miasto, przez które przechodziły strategiczne szlaki handlowe, potrafił czerpać z tego zysk. Na pierzei zachodniej, obok dzisiejszej fontanny Zdrój, aż do połowy XIX wieku stała Wielka Waga Miejska. Pozostałość po niej to inny kolor nawierzchni i pamiątkowa tablica. Każdy kto przybywał do miasta z towarem musiał go obowiązkowo zważyć.
– Trzeba było się zatrzymać, zważyć swój asortyment i dopiero wtedy można było udać się w dalszą podróż lub rozpocząć sprzedaż. Dzięki temu szerokim strumieniem do miejskiej kasy płynęły pieniądze – mówi Domański.
Gościnne władze
Na Rynku mieściła się też siedziba władz miasta. - Budynek wrocławskiego ratusza powstawał na przestrzeni około 250 lat - mówi dyrektor Muzeum Miejskiego.
Na początku XIX wieku obiekt okazał się nie spełniać wymogów miejskich radnych, dlatego ci przenieśli się do wybudowanego nieopodal Nowego Ratusza. Jednak nadal w ich pierwszej siedzibie odbywały się zgromadzenia od tych formalnych po śluby i spotkania rzemieślników.
- W tym czasie ratusz był konkurencją dla obiektów sakralnych - wspomina Łagiewski. Budynek wyremontowano, ale podczas Festung Breslau został dotkliwie zniszczony. Od początku swojego istnienia w ratuszu goszczono wielu możnych tego świata. - Na pewno Ratusz odwiedziło kilku cesarzy i kilkadziesiąt koronowanych głów - mówi Łagiewski. Dawniej gościł tu Władysław Jagiellończyk, a całkiem niedawno królowie Belgii i Szwecji.
- Siedzibę wrocławskich władz odwiedziło też dwóch papieży. Jan Paweł II w 1997 roku i obecny papież Benedykt XVI, gdy był jeszcze kardynałem - wspomina dyrektor. Podczas Euro 2012 we wrocławskim ratuszu była też reprezentacja czeskich piłkarzy. Natomiast w podziemiach ratusza działa jedna z najstarszych europejskich restauracji - Piwnica Świdnicka.
Klatka za spodnie
Początkowo na Rynku, pod gołym niebem, odbywały się sądy. W końcu plac targowy jako miejsce wzmożonego ruchu, był idealny do karania mieszkańców miasta. Tutaj znajdował się pręgierz, do którego za mniejsze przestępstwa winnego tylko przywiązywano. Za większe chłostano pękiem rózg albo ucinano ręce. Wszystko w obecności wrocławian, dla których był to pewien rodzaj rozrywki.
W XVI wieku na targu rybnym, obok miejsca, gdzie dziś stoi pomnik hrabiego Aleksandra Fredry, stanęła metalowa klatka. - Buda wariatów inaczej zwana klatką błazna służyła publicznej drwinie - mówi Domański. Zamknięte w niej osoby wystawione były na publiczne pośmiewisko. - Żeby dostać taką karę, nie trzeba było popełniać przestępstwa. Wystarczyło być pijakiem albo tak jak mówią legendy, być kobietą i wyjść do miasta w spodniach - dodaje Domański. Na Rynku znajduje się też kamienica "Pod Starą Szubienicą", a swoją nazwę zawdzięcza szubienicy, która stała w miejscu pomnika Fredry.
Jedyny taki miś
Do początku XX wieku na wrocławskim Rynku nie było żadnej fontanny. - Niemiecki rzeźbiarz Moritz Geyger podczas swojego pobytu w Breslau ze zdziwieniem stwierdził, że na głównym miejskim placu nie ma fontanny. Wyrzeźbił więc niedźwiadka z brązu z którego nozdrzy leciała woda - opowiada Łagiewski.
- W latach 30. kopia misia została podarowana uniwersytetowi Brown w USA, a podczas oblężenia miasta fontanna zniknęła z Wrocławia. Nie wiadomo co się stało z niedźwiadkiem - mówi dyrektor. To właśnie z inicjatywy dyrektora Łagiewskiego pod koniec lat 90. zebrano fundusze na ponowne ustawienie niedźwiadka. Od 1998 roku stoi tam gdzie wcześniej, na lewo od wejścia do Piwnicy Świdnickiej. - Miś został odlany na podstawie dawnych fotografii. Nie mieliśmy innego wzorca - mówi Łagiewski.
Wszystkie drogi prowadziły do rynku
Pod koniec XIX wieku na Rynku pojawiły się tramwaje konne.
- Niemcy wpadli na pomysł, żeby stanęła tam też stacja benzynowa. Najpierw działała pod nazwą OLEX, a po wojnie jako CPN - wspomina Łagiewski. Biało-niebieska stacja stała na placu Gołębim, tuż przed siedzibą Banku Zachodniego. Pierwszy projekt stacji zakładał inną lokalizację i większe rozmiary. - Nie wiadomo z jakich powodów zdecydowano się na zmianę, ale w końcu powstały tylko dwa stoiska i punkt sprzedaży gazet - dodaje dyrektor.
Stacja miała wielu klientów i wydaje się, że spełniała swoją rolę. Jednak na początku lat 70. uznano, że nie pasuje do zabytkowej zabudowy i przyczynia się do wzrostu ruchu samochodowego. Stację zlikwidowano, a samochody mogły aż do końca lat 90. poruszać się po tym największym miejskim placu. Nie jeżdżą tam już także tramwaje. Nawet rowerem nie można dziś wjechać na Rynek.
Autor: Tamara Barriga, bieru / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wratislaviae Amici