- To był heroiczny bój. Wszyscy dawaliśmy na swoich zmianach 120 procent. Pobiegliśmy rewelacyjnie, bo mieliśmy jeden cel, walkę o ten medal - mówi Rafał Omelko, brązowy medalista z Zurychu, który na co dzień trenuje w stolicy Dolnego Śląska. Omelko i Łukasz Krawczuk zdobyli brąz w sztafecie 4x400 m na mistrzostwach Europy. Reporterce TVN24 opowiedzieli o swojej walce i emocjach towarzyszących jednemu z najważniejszych życiowych startów.
Biegacze zgodnie przyznają, że w trakcie startu była nerwówka. Wszystko dlatego, że podczas marcowych Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie męska sztafeta zajęła znienawidzone przez sportowców 4. miejsce. - Z mojej perspektywy to były ogromne nerwy na ostatniej zmianie. W Sopocie byliśmy czwarci i pojawiła się taka myśl, że znowu będziemy - przyznaje Omelko. Wtóruje mu kolega z reprezentacji. - Było nerwowo, baliśmy się, że może się pojawić niedosyt - przyznaje Łukasz Krawczuk, drugi z dwójki wrocławskich brązowych medalistów.
3. miejsce to dopiero początek?
Niedzielny bieg Polaków układał się różnie. Na pierwszej zmianie dobrze zaczął Omelko, ale biegnący jako czwarty Jakub Krzewina zaczynał od piątej pozycji. Jednak tuż przed metą wyprzedził Francuza. - Wiedziałem, że Kuba dojdzie tego Francuza, wiedziałem, że to się tak musi skończyć - twierdzi Krawczuk. Sztafeta zakończyła bieg z najlepszym w tym roku czasem. To też pierwszy raz od 13 lat, gdy polscy sportowcy pobiegli w sztafecie 4x400 m w mniej niż 3 minuty. Jak zapewniają, to nie koniec walki o medale, a trzecie miejsce w szwajcarskich zawodach tylko rozbudziło ich apetyty. - Jesteśmy w stanie jeszcze coś z tego urwać. Takie wyniki dają wstęp, żeby walczyć o medale na mistrzostwach świata i na igrzyskach - twierdzi Omelko.
"Modliłem się, żeby nie dostać zawału"
Nad formą polskich medalistów czuwa legendarny trener Józef Lisowski, który przez 20 lat swojej pracy z czterystumetrowcami zdobył 4 medale mistrzostw świata i 2 medale mistrzostw Starego Kontynentu. Trener przyznaje, że mimo wieloletniej praktyki podczas startów wciąż targają nim emocje. - Co czułem? Modliłem się, żebym nie dostał zwału. Zawsze przeżywałem, przeżywam i będę przeżywał biegi moich chłopców - mówi Lisowski.
Trener cieszy się z udanego startu swoich podopiecznych. Jednocześnie przyznaje, że mimo radości pozostaje niedosyt. - Liczyliśmy na więcej - mówi bez ogródek. Jego zdaniem sukces należy cenić, bo "każdy w Polsce wie, że lekkoatletyka jest po macoszemu traktowana przez władze sportowe".
W niedzielę biało-czerwoni uzyskali wynik 2.59,85. Przed nimi do mety dobiegli Brytyjczycy i Rosjanie. Po raz ostatni Polacy medal w tej konkurencji zdobyli w 2006 roku.
Na co dzień trzech z czterech medalistów w sztafecie 4x400 m trenuje we Wrocławiu:
Autor: tam/ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | P. Hawałej