Policja nie miała problemu z ustaleniem sprawcy podwójnego zabójstwa w Filharmonii Dolnośląskiej - zarejstrował go monitoring, a na miejscu zbrodni zostawił swoją kurtkę i list - informuje "Gazeta Wyborcza". Według dziennikarzy Michał M. próbował dostać się do harfistki, bo wpadła mu w oko. Prokuratura tych doniesień nie potwierdza.
- Wpadła mu w oko. On po prostu szedł do niej - przekonują w rozmowie z dziennikarzami anonimowi pracownicy Filharmonii Dolnośląskiej. W to, że chodziło o konflikt z zamordowanym ochroniarzem, nie wierzą. O Michale M. mówią, że był to "straszny pies na baby", często nocował w pokojach gościnnych filharmonii i sprawdzał tam sobie kobiety. Kłócił się o to ze swoją konkubiną, Anną. Miał problemy z alkoholem i hazardem.
"Wpadła mu w oko"
Rozmówcy "Gazety Wyborczej" mówią, że feralnej nocy M. pił alkohol i grał, a po północy poszedł do Filharmonii, bo wiedział, że mieszka tam harfistka, która dzień wcześniej wpadła mu w oko.
Wiadomo, że 60-letni ochroniarz zmarł z powodu poważnych obrażeń głowy i przez zachłyśnięcie krwią. Śledczy przyznają, że Victoria J. została uduszona. "Jej ciało było skrępowane, zakneblowane, kobieta miała na twarzy poduszkę. Przed zamordowaniem Michał M. prawdopodobnie próbował ją zgwałcić" - piszą dziennikarze.
Zostawił list?
Według nich mężczyzna miał na miejscu zbrodni zostawić swoją kurtkę i list. "Ania nie jest temu winna. Wszystko przez hazard. Poległem" - miał napisać o swojej konkubinie i problemach z grami.
Informacji, do których dotarła "Gazeta Wyborcza", nie potwierdzają prokuratorzy. - O szczegółach zdarzenia powiemy najwcześniej za miesiąc. Ze względu na dobro śledztwa nie mogę mówić o motywach ani o niczym więcej - mówi Violetta Nioziołek z prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze.
Podwójne morderstwo w Jeleniej Górze
Michał M. usłyszał już zarzuty zabójstwa harfistki i ochroniarza Filharmonii Dolnośląskiej. Został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Przyznał się do winy.
Do podwójnego zabójstwa w Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze doszło w połowie lutego. Rano, gdy pracownicy nie mogli wejść do budynku, wezwali na pomoc straż pożarną. Strażacy po wybiciu szyby, weszli do środka i na parterze znaleźli ciało 60-letniego pracownika ochrony. Mężczyzna leżał w kałuży krwi, tuż przy dyżurce. Kiedy dotarli do niego strażacy, już nie żył. Po przeszukaniu budynku, w jednym z pokoi gościnnych, znaleźli ciało 27-letniej harfistki z Warszawy.
Autor: bieru/k / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina