24 zaprzęgi wystartowały w zawodach w powożeniu we Wrocławiu. Swoją szybkość, sprawność i dokładność zawodnicy sprawdzili w duetach i solo.
- Zawodnicy mają przejechać w jak najkrótszym czasie z jak najmniejszą liczbą punktów karnych. Dostają je za zrzucenie piłeczek z omijanych pachołków, więc muszą na to uważać. Przy galopie to jednak dość karkołomne zadanie - mówi Ireneusz Kozłowski, współorganizator i pomysłodawca zawodów w halowym powożeniu.
Konie weszły do hali
Przeniesienie zawodów do hali to w Polsce nowość. Do tej pory powożący sprawdzali się na otwartych torach, gdzie każdy dzień oznaczał inną konkurencję. - A my w hali połączyliśmy wszystko na raz, czyli sprawność, szybkość i dokładność. Oceniamy skuteczność, a nie styl - opowiada Kozłowski.
Ze specjalnym ogumieniem, hydraulicznymi hamulcami, a nawet poduszkami powietrznymi - tak wyposażone są powozy, które przez weekend ścigały się na Partynicach. Podczas zawodów powożący miał za zadanie jak najszybciej i dokładnie prowadzić powóz. Luzak, czyli osoba stojąca z tyłu, manewruje pojazdem tak, by nie zahaczyć o omijane przeszkody.
Żmudne przygotowania
- Na sukces składa się wiele elementów. Sam proces wybrania i przygotowania koni jest bardzo długi i wymaga wiele pracy. Dodatkowo dyscyplina wymaga wszechstronności zarówno zawodników jak i zwierząt - dodaje Kozłowski.
Na Partynicach przez weekend swoich sił w powożeniu próbowały 24 zaprzęgi - 1- i 2-osobowe. Ci, którzy przeszli eliminacje, w przyszłym roku powalczą o puchar.
Autor: ej,bieru/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław