27-letni Samuel N. przyznał się do zabójstwa 10-letniej dziewczynki w Kamiennej Górze. Mężczyzna zaatakował dziecko siekierą. Jak zeznał był zdenerwowany bezrobociem. Dziewczynka była przypadkową ofiarą. Śledczy zdecydowali się postawić mu zarzut zabójstwa z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. 27-latkowi grozi od 12 lat więzienia do dożywocia.
- To był śmiertelny cios - nie pozostawia wątpliwości Helena Bonda, prokurator rejonowa z Kamiennej Góry. I dodaje, że nie było szans na uratowanie dziewczynki.
Była przypadkową ofiarą. Zginęła, bo jako pierwsza znalazła się w zasięgu wzroku mężczyzny.
Śledczy przesłuchali go dzisiaj na komendzie policji. Nie zdecydowali się przewozić go do prokuratury, bo w pokoju przesłuchań na komendzie jest monitoring. Śledczy chcieli nagrać reakcję mężczyzny.
Samuel N. podczas przesłuchania wyjaśnił śledczym, że w ostatnim czasie był zdenerwowany, bo od półtora miesiąca nie mógł znaleźć zatrudnienia. Dzień przed dokonaniem zabójstwa otrzymał pismo z powiatowego urzędu pracy. Jak informują prokuratorzy to przelało czarę goryczy. - Z pisma dowiedział się, że nie przysługuje mu zasiłek dla bezrobotnych. Następnego dnia schował do torby siekierę i poszedł do urzędu, by zemścić się na tamtejszych pracownikach - relacjonuje Ewa Węglarowicz-Makowska z prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze.
Zrezygnował, bo w urzędzie było zbyt wiele osób. Prokuratorzy przytaczają zeznania N.: wyszedł na ulicę i bez celu chodził po mieście. - Przez cały czas narastała w nim złość. Dlatego wyjął z reklamówki siekierę, podszedł do dziewczynki i zadał jej cios w głowę - informuje Węglarowicz-Makowska.
Grozi mu dożywocie
Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. - Skierował agresję na bezbronne dziecko, które nie było niczemu winne. Zachował się z pogardą dla jej życia - informuje prokurator. Grozi mu od 12 lat więzienia do dożywocia.
Na razie śledczy nie mają wyników badań toksykologicznych Samuela N. Te będą znane prawdopodobnie w piątek. Śledczy chcą powołać biegłych psychiatrów, by zbadać stan zdrowia psychicznego mężczyzny.
Wiadomo, że N. ma wykształcenie wyższe. Pracował w fabryce czekolady, ale został z niej zwolniony. Pracodawca miał być niezadowolony z pracy 27-latka. Cierpiał na Zespół Tourette’a.
Informację o śmierci dziecka potwierdził w środę nadkom. Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji.
Napastnik, 27-letni mieszkaniec Kamiennej Góry, został zatrzymany. - Zaraz po zatrzymaniu pobrano mu krew, aby sprawdzić, czy był pod wpływem alkoholu, czy środków odurzających - powiedział Zaporowski, dodając, że policjanci czekają na wyniki.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu.
Z 27-latkiem jeszcze w środę nie było żadnego kontaktu. - Zatrzymany to Samuel N., mieszkaniec Kamiennej Góry. Jako nieletni był karany za pobicia - mówiła Ewa Węglarowicz-Makowska z prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze.
Atak siekierą w centrum miasta
Do tragicznego zdarzenia doszło w środę przed południem w centrum Kamiennej Góry. - 10-latka wchodziła do księgarni z rodzicami. W pewnym momencie podbiegł do nich mężczyzna i uderzył dziecko siekierą w głowę - informował asp. sztab. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji.
Napastnik porzucił siekierę i rzucił się do ucieczki. Został zatrzymany przez świadków zdarzenia.
Do rannej dziewczynki przyleciał śmigłowiec lotniczego pogotowie ratunkowego. Dziecko trafiło do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarło. Jak wcześniej informowali policjanci, dziewczynka miała obrażenia głowy.
Słyszeli krzyk dziecka, zauważyli kałużę krwi
Pracownicy księgarni nie widzieli zdarzenia. Jak mówi właścicielka sklepu, wszyscy byli wtedy na zapleczu. - Usłyszeliśmy krzyk dziecka. Kiedy wyszliśmy zauważyliśmy kałużę krwi i ranną dziewczynkę - relacjonuje Krystyna Czerniga, właścicielka kamiennogórskiej księgarni.
Wszyscy świadkowie mówią o krzykach i płaczu dziecka. - Nagle usłyszeliśmy dziwny huk, uderzenie i płacz dziecka. Patrzę, a w moją stronę idzie chłopaczek z siekierą. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby go łapać, on rzucił siekierę i zaczął uciekać - mówi mężczyzna, który obserwował zdarzenie.
"Na luzaku to przyjął"
Kilkaset metrów dalej 27-latek został zatrzymany. - Usłyszałem straszny pisk. Nie wiedziałem, co się dzieje. To nie był płacz dziecka, a pisk. Zza samochodu wyskoczył gościu z siekierą, uciekł nam - opowiada jeden z mężczyzn, który zatrzymał napastnika.
I dodaje, że mężczyźnie wykręcili rękę, by sprawdzić, czy nie ma noża. Jak zachowywał się 27-latek? - Zdaje mi się, że na luzaku to przyjął - komentuje.
Do ataku na dziecko doszło w Kamiennej Górze:
Autor: tam,pk/i,gak / Źródło: TVN24 Wrocław