Prokuratorzy umorzyli śledztwo ws. wody Żywiec. Wszczęto je po tym, jak 31-letni mężczyzna poparzył gardło pijąc wodę z butelki tej firmy. Śledczy nie wiedzą jak chemikalia znalazły się w wodzie, ale ustalili, że nie doszło do tego ani w zakładzie produkcyjnym, ani w hurtowni. Podobną substancję znaleziono natomiast w zakładzie produkcyjnym ojca poparzonego mężczyzny. - Dla nas najważniejsze jest to, że ostatecznie potwierdziło się bezpieczeństwo naszych produktów - mówi rzeczniczka firmy Żywiec Zdrój S.A.
- Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu umorzyła śledztwo w sprawie narażenia w dniu 21 września 2016 roku w Bolesławcu Macieja Z. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez umieszczenie w butelce o pojemności 0,5 litra po wodzie źródlanej mieszaniny substancji chemicznych - informuje Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Nie wiadomo kto i jak umieścił chemikalia w butelce
Jak przekazuje przeprowadzone czynności nie pozwoliły na sformułowanie w jednoznaczny sposób jak i w jakich okolicznościach doszło do umieszczenia w butelce płynu do utwardzania żywicy poliestrowej w postaci preparatu Butanox M50. - Postępowanie nie dostarczyło podstaw, by stwierdzić że doszło do tego na terenie zakładu produkcyjnego w Mirosławcu lub w związku z procesem produkcji. Postępowanie nie wykazało też, że mogło dojść do tego na terenie hurtowni w Jeleniej Górze i w Bolesławcu - mówi prokurator. Decyzja o umorzeniu postępowania nie jest prawomocna.
Co na to producent wody? - Dla nas najważniejsze jest to, że ostatecznie potwierdziło się bezpieczeństwo naszych produktów i fakt, że ani ze strony Żywiec Zdrój ani ze strony hurtowni, gdzie nasze produkty są dostępne nie było żadnego związku z tą sprawą. Wykluczono też udział osób trzecich - podkreśla Martyna Węgrzyn, rzecznik prasowy firmy Żywiec Zdrój S.A. I dodaje, że producent zapoznał się już z oświadczeniem prokuratury i wszystkimi ujawnionymi w tej sprawie faktami. - Potwierdza to co mówiliśmy my i co mówiły o nas organy kontrolne - cieszy się rzecznik firmy.
Chemiczny łyk
Z ustaleń śledczych wynika, że wieczorem 21 września ojciec Macieja Z. zawiadomił służby, że jego syn po wypiciu płynu znajdującego się w butelce w której powinna znajdować się woda doznał silnego uczucia pieczenia i bólu. Mężczyzna trafił do szpitala.
Później tłumaczył śledczym, że idąc spać wziął ze zgrzewki dwie butelki wody. Według niego zgrzewka była wówczas oryginalnie zapakowana. - Nie zauważył, aby folia miała jakiekolwiek uszkodzenia. Wodę tę kupił wcześniej jego ojciec w hurtowni w Bolesławcu. Butelki w dotyku były twarde i nie zauważył śladów wcześniejszego ich otwierania. Postawił je przy łóżku, a po kilkunastu minutach sięgnął po jedną z nich. Odkręcił zakrętkę i usłyszał pęknięcie plastikowych ząbków zabezpieczających nakrętkę - relacjonuje prokurator.
- Woda była zafoliowana normalnie. Wyciągnąłem pierwszą z opakowania, chciałem się napić przed snem. Wziąłem dwa spore łyki. Poczułem, że to nie jest woda. Zaczęło mnie parzyć. Wyplułem wszystko na dywan. To było kwaśne, potwornie niedobre i żrące - opowiadał reporterowi TVN24 pan Maciej. Następnie mężczyzna miał otworzyć drugą butelkę. Z niej miał poczuć chemiczny zapach. Ratownik medyczny, który przyjechał do poszkodowanego otworzył kolejną butelkę. Z niej także miało "śmierdzieć".
Oględziny, ekspertyzy i analiza dokumentacji
Jak informuje prokuratura w toku śledztwa zabezpieczono m.in. wszystkie butelki wody mineralnej wraz z zawartością. Wykonano oględziny hurtowni w trakcie których znaleziono kolejne zgrzewki wody, przeprowadzono eksperyment procesowy dotyczący technicznej możliwości usunięcia z oryginalnej zgrzewki jednej z butelek i ponownego jej tam umieszczenia bez uszkodzenia folii. Przeprowadzono oględziny jeleniogórskiej hurtowni, gdzie woda znajdowała się przed wyjazdem do Bolesławca.
Śledczy przyjrzeli się również dokumentacji dotyczącej procesu produkcyjnego wody. Okazało się, że w zgrzewce znajdowały się butelki pochodzące z różnych dni produkcji. Mężczyzna napił się wody rozlanej 20 kwietnia 2016 roku. Pozostałe zostały rozlane do butelek 8 sierpnia 2016 roku. Jak informował producent to oznaczało, że produkt nie był zapakowany oryginalnie. Czytaj więcej na ten temat
Prokuratura: podobny preparat w zakładzie ojca poparzonego
- Z ekspertyzy toksykologicznej wynika, że w butelce z której niewielką ilość cieczy miał spożyć Maciej Z. znajdowała się substancja w postaci ftalanu dimetylu, nadtlenku metyloetyloketonu oraz w niewielkich ilościach metyloetyloketonu. Z tej opinii wynika również, że skład tej cieczy był bardzo podobny do preparatu do utwardzania żywicy, którego próbkę zabezpieczono w zakładzie produkcyjnym ojca pokrzywdzonego - przekazuje Niziołek.
Ustalono też, że wymienione substancje chemiczne nie są wykorzystywane do produkcji butelek. Takie substancje nie są też wykorzystywane do mycia i dezynfekcji urządzeń w rozlewni.
Jak przekazuje prokuratura preparat do utwardzania żywicy i inne substancje chemiczne są wykorzystywane w firmie należącej do ojca Macieja Z. Przechowywano je w magazynie do którego dostęp mieli brygadziści, ojciec mężczyzny i on sam. - Podczas przeszukania pomieszczeń biurowych firmy należącej do ojca pokrzywdzonego ujawniono butelkę o pojemności 0,5 litra po wodzie "Żywioł Żywiec Zdrój" mocno gazowany takiej samej serii jak butelka w której znajdowała się kwestionowana substancja - relacjonuje prokurator. I dodaje, że podczas przeszukania pomieszczeń biurowych firmy znaleziono tam 0,5-litrową butelkę po wodzie tej samej serii z której napił się Z.
Co więcej, mimo tego że Z. zaprzeczał, by spożywał środki odurzające to w pobranej od niego krwi stwierdzono obecność amfetaminy i metaamfetaminy.
Sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock