Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego zdecydował, że dwa wiadukty w Piechowicach (woj. dolnośląskie) mają być rozebrane. Za prace ma zapłacić gmina. Burmistrzowi decyzja się nie podoba i zapowiada jej zaskarżenie. - To zahamuje nasz rozwój. Wiadukty rozbierzemy, ale będziemy chcieli odzyskać pieniądze - mówi samorządowiec.
Na początku listopada 2013 roku, po trwającym niemal 12 miesięcy remoncie, przywrócono ruch na linii kolejowej między Jelenią Górą a Szklarską Porębą. Wtedy pociągi wróciły tylko na 10 dni. Do czasu, gdy okazało się, że wiadukt drogowy, pod którym przechodzi linia kolejowa, grozi zawaleniem. Za 230 tysiecy złotych konstrukcja została tymczasowo zabezpieczona. Ruch pociągów przywrócono po półtora miesiąca. Jednak już wtedy wiadomo było, że wiadukt pod którym jeżdżą pociągi i drugi, który stoi w Piechowicach muszą zostać rozebrane. Nie wiadomo było jednak kto za prace ma zapłacić.
Za rozbiórkę zapłacą Piechowice
Teraz okazuje się, że ma ją wykonać samorząd. - Główny Nadzór Budowlany podtrzymał wcześniejszą decyzję nadzoru wojewódzkiego i wskazał burmistrza jako tego, który ma wiadukty rozebrać. Musimy teraz zdobyć pieniądze, których w budżecie nie zakładaliśmy - przyznaje Witold Rudolf, burmistrz Piechowic.
Samorządowiec twierdzi, że jego gmina nie powinna ponosić kosztów, bo wiadukty do niej nie należą. Leżą natomiast na działce należącej do kolei. Wątpliwości nie miał nadzór budowlany, który uznał, że wiadukty są częścią drogi, a za stan dróg odpowiada samorząd. Dlatego w decyzji inspektora gmina miejska Piechowice została wskazana jako właściciel obiektów. - Cały bałagan wynika z tego, że kiedyś obiekty nie zostały zinwentaryzowane. Na razie wiadukty zostaną rozebrane na nasz koszt. Nie chcemy żeby doszło do jakiegoś nieszczęścia. Z mocy prawa nie mamy innego wyjścia - wyjaśnia Rudolf.
"Obiekty cały czas niszczeją"
Jednocześnie zapowiada, że decyzję zaskarży do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Warszawie. Ma nadzieję, że dzięki rozstrzygnięciu sądu gmina odzyska wyłożone na roboty rozbiórkowe pieniądze. Zdaniem burmistrza gra toczy się o kilkaset tysięcy złotych. - Zakładamy, że poziom startowy to 300 tys. złotych. To dla nas olbrzymie koszty i zahamowanie rozwoju inwestycyjnego, ale to trzeba zrobić, bo obiekty cały czas niszczeją - twierdzi włodarz Piechowic.
Demontaż zostanie wykonany prawdopodobnie jesienią tego roku.
Niebezpieczeństwo zawalenia
O wiaduktach zrobiło się głośno pod koniec 2013 roku. Kolejarze otworzyli wtedy wyremontowaną linię kolejową, ale po 10 dniach musieli ją zamknąć, bo jeden z wiaduktów, który nad nią stał groził zawaleniem. - Obiekt nie nadaje się do eksploatacji, ani do tego by go remontować. On jest w takim stanie, że jedyną rzeczą, którą należy bezwzględnie zrobić jest jego rozbiórka - argumentowała wtedy Agnieszka Zakęś, wicedyrektor departamentu infrastruktury w urzędzie marszałkowskim województwa dolnośląskiego.
Sprzeciw burmistrza to konsekwencja problemów z ustaleniem właściciela wiaduktów. W grudniu 2013 roku Jarosław Perduta, ówczesny rzecznik wojewody dolnośląskiego przyznawał, że czasem w wyniku powojennych procesów uwłaszczeniowych nie wszystkie sprawy dopięto do końca. - To sytuacje jak ta, gdy mamy pewność co do terenu, ale nikt w ewidencji nie posiada danego obiektu - tłumaczył Perduta. A zamieszanie nazywał "błędami w procedurze administracyjnej". Wtedy za zabezpieczenie zapłaciły władze województwa, a prace wykonało PKP S.A.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Pawlukiewicz