Strażacy nie zdążyli jeszcze do końca ugasić palącego się składowiska odpadów w Jakubowie, a policja już poinformowała o zatrzymaniu czterech osób. - Sprawdzamy, czy mogą mieć związek z pożarem - mówi rzecznik polkowickiej policji. Okazuje się, że jeden z zatrzymanych miał już postawione zarzuty w związku z nielegalnym składowaniem odpadów w tym miejscu.
We wtorek po południu, około godziny 13.30, zaczęło się palić nielegalne składowisko odpadów w Jakubowie na Dolnym Śląsku. Ogień był ogromny (składowisko zajmuje dwa hektary), zadymienie - jeszcze większe. Czarne chmury widoczne były z odległości kilku kilometrów.
Na niemal całym terenie składowano plastikowe pojemniki o różnej pojemności. Największe miały po tysiąc litrów. Wypełnione były m.in. olejami i rozpuszczalnikami. Pod wpływem temperatury po prostu wybuchały.
W kulminacyjnym momencie pożaru na miejscu pracowało ponad 240 strażaków z różnych jednostek. W akcję gaśniczą zaangażowano łącznie 78 pojazdów. Z powietrza zrzucały wodę samoloty.
Ogniem zajął się okoliczny las. W rejonie pożaru jest szyb Świętego Jakuba należący do koncernu KGHM. Z kopalni wywieziono 340 górników. Natomiast nie podjęto decyzji o ewakuacji pobliskiej wsi.
Pożar został opanowany jeszcze we wtorek, około godziny 23. Ogień przestał się rozprzestrzeniać, ale działania strażaków na tym się nie zakończyły.
Przez całą noc, a potem do godzin popołudniowych kolejnego dnia na miejscu cały czas pracowały spychacze i koparki, które przerzucają spalone elementy, aby dostać się do przykrytych głębiej warstw. Strażacy polewają wodą odsłonięte miejsca.
- Nasze działania potrwają na pewno do wieczora, a może i dłużej - powiedział około godziny 15 Daniel Mucha, rzecznik dolnośląskiej straży pożarnej.
Na miejscu nadal jest około 30 zastępów straży. Przez cały ten czas pracuje również jednostka chemiczna, stale monitorująca jakość powietrza.
Zatrzymani w związku z pożarem
W środę policja zatrzymała pierwsze osoby w tej sprawie.
- To cztery osoby mające związek z terenem składowiska w Jakubowie. Sprawdzamy, czy mogą mieć związek z pożarem - informuje enigmatycznie Przemysław Rybikowski, rzecznik policji w Polkowicach.
Więcej szczegółów po południu przekazała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy Lidia Tkaczyszyn. Jak mówi, czynności śledczych prowadzone są pod kątem sprowadzenia pożaru, a także sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi w związku z niewykonaniem przez właściciela decyzji o usunięciu odpadów zgromadzonych w Jakubowie.
Wśród zatrzymanych jest Janusz G., który prowadził to składowisko. - Ani on, ani inne zatrzymane osoby nie mają jeszcze postawionych zarzutów. Dopiero trwa gromadzenie dowodów i w ciągu 48 godzin prokurator podejmie decyzję co do dalszych losów - mówi prokurator Tkaczyszyn.
Tyle w sprawie pożaru, ale jak zaznacza rzecznik legnickiej prokuratury, Janusz G. ma postawione zarzuty w odrębnym postępowaniu, prowadzonym w związku z nielegalnym składowaniem odpadów. Śledztwo obejmuje trzy nielegalne składowiska należące do podejrzanego - w Jakubowie, Głogowie oraz Jerzmanowej.
Jak zapewnia Tkaczyszyn, postępowanie jest obszerne, skomplikowane i obecnie prowadzone na "zaawansowanym etapie". Jedną z osób zamieszanych w nielegalne składowanie jest też Jarosław G., syn głównego podejrzanego. On również został zatrzymany w związku z pożarem.
Kontrole bez skutku
Jak dowiedzieliśmy się w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Legnicy, w Jakubowie przeprowadzane były dwie kontrole. Pierwsza - w październiku 2016 roku. To wtedy inspektorzy stwierdzili, że właściciel odpadów składuje je bez zezwolenia. W związku z tym nałożyli na niego karę 20 tysięcy złotych i wystąpili do wójta gminy z wnioskiem o wszczęcie postępowania w sprawie nakazu usunięcia odpadów.
Sekretarz gminy Radwanice Józef Machera zapewnia, że urząd podejmował działania, aby zlikwidować składowisko. Decyzją wójta dzierżawca terenu miał wywieźć odpady do końca marca 2017 roku. Jednak nie zastosował się do decyzji, odwołując się do wyższych instancji. Do dziś trwa postępowanie administracyjne.
Druga kontrola WIOŚ przeprowadzona została w grudniu 2017 roku. - Wykazała, że odpady nadal się tam znajdują. Co więcej, zostały przywiezione w znacznych ilościach nowe. O wynikach inspektorat ponownie poinformował wójta - mówi Aleksander Filak, kierownik działu inspekcji WIOŚ w Legnicy.
Właściciel ponownie został zobowiązany do wywiezienia odpadów, ale tego nie zrobił.
Nasz reporter rozmawiał na miejscu z wójtem gminy Radwanice Pawłem Piwko, który rozkłada ręce i mówi, że działając w granicach prawa, praktycznie nie może w żaden skuteczny sposób wpłynąć na właściciela odpadów.
- Maksymalna grzywna, jaką mogę nałożyć, to 10 tysięcy złotych. Została obniżona przez samorządowe kolegium do pięciu tysięcy, co i tak nie przynosi żadnego efektu. Zamierzeniem tego przedsiębiorcy, od samego początku, jest odebrać, przywieźć i zutylizować. W taki sposób, jak to się stało u nas bądź inny - mówi wójt.
Urzędnik zaznacza, że wszystkie najważniejsze służby - policja, prokuratura, inspektorat, od dawna wiedziały o tym składowisku. - Musiało dojść do naprawdę czegoś złego, żeby organy mające - wydawałoby się - większe kompetencje, mogły zadziałać - dodaje Piwko.
Nie tylko Jakubów
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska potwierdził, że osoba składująca odpady w Jakubowie, prowadzi podobne składowisko również w Głogowie, przy ulicy Południowej.
Procedury były podobne - kontrola, kara, nakaz wywozu odpadów. Ale, jak dotąd, bez efektu.
- WIOŚ nałożył na właściciela nielegalnego składowiska 70 tysięcy złotych kary, ale odwołał się on od tej decyzji - przyznaje Aleksander Filak. Sprawa trafiła do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Byliśmy na miejscu z kamerą. Rzeczywiście, teren ogrodzony wysokim murem jest po brzegi wypełniony dokładnie takimi samymi beczkami, jakie płonęły we wtorek na składowisku w Jakubowie. Ich liczba jest zatrważająca.
Zobacz zdjęcia z nielegalnego składowiska w Głogowie:
Autor: ib/ao / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: 112polkowice.pl | Krzysztof Halla