- Cieszymy się, bo to ogromny sukces. Jestem przekonany, że to nie jest ostatnie słowo Piotra i w przyszłości można się po nim spodziewać dużych osiągnięć - powiedział szef Śląska Wrocław, którego zawodnikiem jest Piotr Małachowski. Chwilę wcześniej Polak został wicemistrzem świata w rzucie dyskiem.
- Wszyscy spodziewali się, że Piotr rzuci powyżej 70 metrów. Nie udało się, ale bylibyśmy głupi, gdybyśmy wybrzydzali z powodu srebra. Cieszymy się, bo to jest ogromny sukces - skomentował w rozmowie z tvn24.pl Janusz Pilch, dyrektor Wojskowego Klubu Sportowego Śląsk Wrocław, którego zawodnikiem jest Piotr Małachowski.
"Był nastawiony na zwycięstwo"
We wtorek wieczorem Polak został wicemistrzem świata w rzucie dyskiem. Na zawodach w Moskwie osiągnął wynik 68,36 m i do zwycięstwa zabrakło mu 75 cm. Złoto zdobył Niemiec, Robert Harting.
- Piotrek chciał wypaść dobrze i był nastawiony na zwycięstwo. Nie wstrzelił się jednak w zwycięski rzut, ale i tak osiągnął przyzwoity wyniki. Jego rywal zawsze był trudnym przeciwnikiem i wygrał zasłużenie - skomentował Czesław Zapała, manager dyskobola.
"To nie jest ostatnie słowo"
Małachowski jest zawodnikiem wrocławskiego klubu od 2004 roku. Członkowie WKS-u nie bez przyczyny oczekiwali, że pokona barierę 70 metrów, bo ta sztuka już mu się w tym roku udała. 8 czerwca na mityngu w holenderskim Hengelo posłał dysk na odległość 71,84 m i pobił własny rekord Polski.
Mimo że na mistrzostwach w Moskwie Polak rzucił poniżej 70 metrów, szef klubu nie stracił jednak nadziei.
- Jestem przekonany, że to nie jest ostatnie słowo Piotra i w przyszłości można się po nim spodziewać dużych osiągnięć - dodał Pilch.
Autor: ansa/mz / Źródło: TVN24 Wrocław