Kulejący wilk przemierza wrzosowisko, za sobą ciągnie drut. Zwierzę wpadło we wnyki zastawione w lesie przez kłusowników. Nagranie opublikowane przez Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" to kolejny przykład działania przestępców na Dolnym Śląsku.
"Tym razem nasza kamera zarejestrowała dramatyczne zmagania wilka, który zerwał się z kłusowniczego wnyka" - napisało Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" i opublikowało nagranie z fotopułapki, na którym widać zwierzę przemierzające wrzosowisko.
- Wilk wygląda na osobnika w bardzo złej kondycji. Jest wychudzony, ma poważnie zranioną łapę. Skóra jest przecięta i napuchnięta, a stalowa linka wrzyna się w ranę przy każdym kroku - opisuje dr inż. Robert Mysłajek z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego i wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". Na krótkim filmie widać, że zwierzę wydostało się z potrzasku, ale drut wciąż wlecze za sobą.
"Prawdopodobnie nie żyje"
Wilk przez fotopułapkę został nagrany w połowie marca. Dopiero po pewnym czasie, podczas przeglądania materiałów z urządzenia, badacze zobaczyli, co przytrafiło się wilkowi. Szacują, że w sidła kłusowników wpadł co najmniej dwa tygodnie przed tym, gdy został nagrany.
- Próbowaliśmy dokładnie przeszukać rejon, w którym ten osobnik mógł się znajdować, ale północne części Borów Dolnośląskich to obszar, na którym jest bardzo dużo bagien. Nie znaleźliśmy go - mówi naukowiec. Jednak podkreśla, że to wcale nie oznacza nic dobrego. - Wilk prawdopodobnie nie żyje. Zwierzęta te są odporne na głód, zresztą z tak zranioną łapą i tak nie byłby w stanie polować. Mógłby ewentualnie dojadać to, co pozostawią mu członkowie watahy. Na pewno miał problem z przemieszczaniem się, a poza tym tak poważne rany zazwyczaj kończą się sepsą - wyjaśnia Mysłajek.
Choć przyznaje, że badacze mają nadzieję, że zwierzę przeżyje. To jednak udaje się tylko niektórym wilkom, jeśli zdecydują się na tak drastyczne rozwiązanie jak odgryzienie sobie łapy i nie dopadnie ich zakażenie. Tak było w przypadku wilczycy, z którą naukowcy zetknęli się rok temu. Samica wpadła we wnyki, podjęto próbę jej ratowania, ale przez sepsę zwierzęciu nie udało się pomóc. Okazało się, że z wnykami miała do czynienia już wcześniej, bo miała odgryzioną łapę.
Jest coraz gorzej. "To nie jest zbieg okoliczności"
Uwieczniony przez fotopułapkę wilk to kolejne zwierzę, jakie tej wiosny wpadło we wnyki pozostawione przez kłusowników. W połowie kwietnia spotkało to wilka w okolicach Lwówka Śląskiego. Na pomoc było jednak za późno. Zwierzę zginęło w męczarniach. Mysłajek przyznaje, że tym co dzieje się w dolnośląskich lasach jest zaskoczony.
- Monitoring prowadzimy w wielu miejscach Polski. Na mapie są gorące miejsca kłusownicze, na przykład Kielecczyzna, ale z takimi działaniami coraz częściej spotykamy się w Borach Dolnośląskich. Jestem tym ogromnie zaskoczony. Wcześniej nie było zabijania wilków we wnykach, a teraz jest rok po roku. To nie jest zbieg okoliczności - uważa badacz. Dlatego, jak mówi, na problem trzeba uczulić służby, a ludzie którzy widzą w lesie wnyki reagować powinni natychmiast. - Mogą one skrzywdzić nie tylko dziką zwierzynę, ale stać się pułapką dla nas, albo naszych psów - kwituje Mysłajek.
Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie dla Natury "Wilk"