Porwali mężczyznę sprzed domu, wywieźli do lasu, a tam mieli go bić i kopać żądając zwrotu marihuany. Gdy to nie przyniosło skutku, według prokuratury, przywiązali swoją ofiarę za nogi do samochodu i ciągnęli po ziemi przez kilkadziesiąt metrów. Jednemu ze sprawców brutalnego pobicia grozi teraz do 15 lat więzienia.
Do napadu i brutalnego pobicia doszło 25 stycznia 2013 roku. Mężczyzna przebywał w jednej z podlegnickich miejscowości, kiedy przy drodze do jego domu zatrzymał się biały bus. Wysiadło z niego trzech napastników, którzy - po tym jak upewnili się, że stojący na podwórku mężczyzna jest tym, którego szukają - mieli go złapać i wciągnąć do auta.
Zabrali do lasu, kopali po ciele
- Przewieźli go do lasu. W trakcie jazdy sprawcy zadawali pokrzywdzonemu uderzenia drewnianią pałką oraz kopali go po całym ciele. Gdy się zatrzymali wyciągnęli mężczyznę z samochodu i ponownie zadali szereg uderzeń - informuje Liliana Łukasiewicz z prokuratury w Legnicy.
Według śledczych, napastnicy zażądali zwrotu rzekomo skradzionej przez przez pokrzywdzonego marihuany lub oddania 300 tys. zł.
- Twierdzili, że na terenie wsi, w której mieszka pokrzywdzony, znajdowała się plantacja skradzionej im marihuany, a mężczyzna został ustalony jako sprawca kradzieży - dodaje prokurator.
"Ciągnęli go po ziemi za samochodem"
Po godzinie bicia, ranny miał zostać przewieziony w inną część lasu. Tam ponownie miał być kopany po całym ciele.
- Wówczas też skrępowano pokrzywdzonemu nogi linką holowniczą, po czym kilkadziesiąt metrów ciągnięto go po ziemi za samochodem - relacjonuje Łukasiewicz.
Potem pobity i skopany mężczyzna miał być znowu wrzucony do auta i przewieziony w okolice Pątnowa. Tam sprawcy mieli go wypchnąć z samochodu.
Ślady bicia w busie
- Pokrzywdzony doszedł do najbliżej posesji, której gospodarze powiadomili rodzinę i wezwali pogotowie ratunkowe - dodaje prokurator.
Mężczyzna trafił do szpitala. Lekarze stwierdzili u niego m.in. rany tłuczone głowy, złamania żeber dolnych, stłuczenie wątroby oraz śledziony.
Policjanci ustalili, że jednym ze sprawców jest Jan K., a właścicielem białego busa jest jego ojciec.
- W czasie oględzin w aucie ujawniono szereg śladów biologicznych, które po przeprowadzeniu badań genetycznych okazały się pochodzić od pokrzywdzonego - wyjaśnia prokurator z Legnicy.
Nie pamięta, nie zna
Jan K. usłyszał zarzut pozbawienia wolności połączonego ze szczególnym udręczeniem. Nie przyznał się do winy. Nie pamiętał, co robił 25 stycznia i zeznał, że z busa korzysta cała rodzina. Twierdził też, że nie zna pokrzywdzonego i został przez niego pomówiony.
Mężczyzna został już tymczasowo aresztowany. Grozi mu od 3 do 15 lat więzienia.
Autor: ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | Niksan