Polskie Linie Lotnicze LOT zwolniły kapitana Tadeusza Wronę, który zasłynął awaryjnym lądowaniem boeingiem 767 bez wysuniętego podwozia. Sprawą zwolnienia znanego pilota zajmie się teraz sąd, gdyż - jak dowiedział się tvn24.pl - spółka nie chce zapłacić pilotowi pełnego wynagrodzenia za trzy miesiące wypowiedzenia.
Kapitan Tadeusz Wrona pracował jako pilot w LOT od 1981 roku. Światowy rozgłos przyniosło mu udane awaryjne lądowanie na warszawskim Okęciu 1 listopada 2011 roku. Pilotował wtedy boeinga 767 wracającego z Newark w USA, któremu nie otworzyło się podwozie.
Maszyna siadła na pasie Lotniska Chopina tak delikatnie, że nikomu z 231 osób znajdujących się na pokładzie nie stała się krzywda.
Z naszych informacji wynika, że Tadeusz Wrona wypowiedzenie z pracy w LOT otrzymał 15 lipca tego roku, pierwszego dnia, gdy wrócił ze zwolnienia lekarskiego po zabiegu na sercu.
Unijne przepisy i "przyczyna pozorna"
Fakt zwolnienia potwierdziło nam biuro prasowe PLL LOT. "Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego piloci po osiągnięciu określonego wieku mają zakaz uczestniczenia w zarobkowym transporcie lotniczym. Przepisy nie pozwalają osobom powyżej 65. roku życia na pełnienie funkcji pilota statku powietrznego" - brzmi odpowiedź, którą otrzymaliśmy od Michała Czernickiego z LOT.
Kapitan Wrona urodził się 16 lipca 1954 roku. Wypowiedzenie otrzymał dzień przed 65. urodzinami.
- To przyczyna pozorna - komentuje mecenas Antoni Kania-Sieniawski, który reprezentuje pilota. - Kapitan Tadeusz Wrona posiada nadal stosowną licencję do pilotowania statków powietrznych. Samo rozporządzenie unijne nie jest także źródłem prawa pracy. Co więcej, do zakresu obowiązków kapitana należą także inne czynności niż tylko pilotowanie samolotu. Przecież może nadal szkolić młodych pilotów - zwraca uwagę.
"Sprawa znajdzie swój finał w sądzie"
Wrona i jego pełnomocnik kwestionują również finansowe warunki, na których LOT rozwiązał umowę o pracę. Jak dowiedziała się redakcja tvn24.pl, narodowy przewoźnik odmówił wypłacenia pilotowi pełnego wynagrodzenia za trzy miesiące wypowiedzenia.
Zdaniem LOT rozstanie z kapitanem Wroną odbyło się w zgodzie z obowiązującym prawem.
- Sprawa znajdzie swój finał w sądzie - zapowiada mecenas Kania-Sieniawski. - Nie potrafię zrozumieć, że LOT nie chce nadal korzystać z Tadeusza Wrony, który stał się symbolem maestrii pilotażu. Gdyby nie jego umiejętności, tego listopadowego dnia 2011 roku doszłoby do katastrofy - dodał, przypominając lądowanie bez podwozia.
Podobną klasą jak kapitan Wrona wykazał się amerykański pilot Chesley Sullenberger, który 15 stycznia 2009 roku awaryjnie wylądował na rzece Hudson, w centrum aglomeracji Nowego Jorku. Pilotował wtedy pasażerskiego airbusa A320, który zderzył się z kluczem dzikich gęsi i nagle stracił moc w obydwu silnikach.
Dziś wrak samolotu znajduje się w muzeum, na podstawie tego powietrznego dramatu trzy lata temu powstał hollywoodzki film "Sully", a sam pilot jest żywą reklamą swoich linii lotniczych - US Airways.
"Wspierał cały personel, gdy trwał spór z zarządem"
Zapytaliśmy pion prasowy LOT, czy nie chciał w podobny sposób wykorzystać popularności kapitana Tadeusza Wrony. - Nie wykluczamy kontynuacji współpracy z panem Wroną w nadchodzącej przyszłości, na przykład w ramach LOT Flight Academy, czyli nowoczesnym ośrodku szkoleniowym, który powstał pod skrzydłami LOT-u. Tego typu współpraca musiałaby zostać oparta o nową umowę, adekwatną do pełnionych czynności szkoleniowych - przekazuje nam Michał Czernicki.
O innym tle zwolnienia mówią jednak pracownicy spółki. - Wspierał cały personel, gdy trwał spór z zarządem. Nie ukrywał, że jest z załogą, a nie szefami - przyznają nasi rozmówcy, prosząc o zachowanie anonimowości.
Autor: Robert Zieliński / Źródło: tvn24.pl