Na Florydzie wciąż trwają poszukiwania osób, które mogły zostać ranne lub zabite w wyniku przejścia huraganu Ian. Ekipy ratownicze podwoiły siły, aby przeczesać dziesiątki tysięcy budynków zniszczonych przez żywioł. Władze podały, że liczba ofiar śmiertelnych jednego z najbardziej niszczycielskich huraganów w Ameryce przekroczyła 100 osób.
Jak przekazał Kevin Guthrie, dyrektor do spraw zarządzania kryzysowego Florydy, od czasu uderzenia Iana ratownicy dokonali pobieżnych inspekcji w 45 tysiącach budynków.
- Byliśmy mniej więcej pod każdym adresem - powiedział, zaznaczając, że ekipy zaczęły prowadzić dokładniejsze poszukiwania. - Uważamy, że przeszukaliśmy wszystko bardzo szybko. Teraz zrobimy to ponownie. Nie mówię, że nie znajdziemy nikogo innego. Możemy znaleźć inne osoby - dodał.
Od ubiegłej środy, kiedy to Ian uderzył w wybrzeże Florydy, potwierdzono śmierć co najmniej 103 osób. Zjawisko zeszło na ląd jako huragan czwartej kategorii, w którym porywy wiatru rozpędzały się do 240 kilometrów na godzinę.
Najwięcej ofiar śmiertelnych odnotowano na Florydzie. Jak przekazały władze, w samych hrabstwach Lee i Charlotte zginęło co najmniej 78 osób. W innych dziewięciu lokalizacjach odnotowano 21 ofiar. Z kolei w stanie Karolina Północna śmierć poniosły cztery osoby.
Dyskusje o nakazach ewakuacji
Urzędnicy z hrabstwa Lee, w pobliżu którego uderzył Ian, odpierają pytania o to, czy nie czekali zbyt długo z zarządzeniem ewakuacji.
- Jestem przekonany, że nasz zarządca okręgu, nasi przywódcy, nasz gubernator, wszyscy z nas, którzy zajmują się egzekwowaniem prawa, przekazali tę wiadomość we właściwym czasie - powiedział tamtejszy szeryf Carmine Marceno podczas poniedziałkowego briefingu informacyjnego.
Jak argumentował, mieszkańcy zagrożonych obszarów na całym wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej byli informowani o pojawieniu się huraganu z dość dużym wyprzedzeniem. Gdy zbliżał się on do lądu, wydano nakazy ewakuacji, które potem były kierowane do mieszkańców obszarów położonych głębiej.
Cecil Pendergrass, przewodniczący zarządu komisarzy hrabstwa, stwierdził, że niektórzy mieszkańcy postanowili przeczekać burzę.
- Szanuję ich wybór. Ale jestem pewien, że teraz wielu z nich tego żałuje - mówił w niedzielę.
- Powinniśmy skupiać się na pomaganiu ludziom, przestać nieustannie dywagować i próbować zrzucać odpowiedzialność na ludzi, którzy wykonywali najlepszą pracę, jaką mogli - powiedział w poniedziałek gubernator hrabstwa Lee Ron DeSantis.
Powoli wracają do normalności
Bez prądu wciąż jest ponad 560 tysięcy budynków. Około 43 tysiące pracowników zakładów energetycznych i personelu pomocniczego pracuje w terenie, by naprawić usterki. Jak przekazały tamtejsze firmy energetyczne, uderzenie Iana pozbawiło prądu 3,3 miliona odbiorców.
Duża liczba ewakuowanych nadal przebywa w schronach. Wiele osób wróciło już do tego, co pozostało z ich domów lub zamieszkało z rodziną lub przyjaciółmi. Urzędnicy obiecali, że niektórzy z ewakuowanych otrzymają wsparcie w postaci voucherów na pobyt w hotelach.
W poniedziałek 46 z 59 szkół zamkniętych na Florydzie było już otwartych. W pozostałej części lekcje mają ruszyć do końca tygodnia.
Źródło: Reuters