We włoskich Dolomitach, w masywie Marmolada, zginęło siedem osób, osiem zostało rannych, a pięć uznaje się za zaginione. To najnowszy bilans niedzielnej katastrofy. Władze prowincji Trydent podały we wtorek, że liczba poszukiwanych zmniejszyła się z 13 do pięciu. Te osoby najprawdopodobniej nie żyją.
W ciągu jednego dnia karabinierzy wraz z innymi służbami nawiązali kontakt z ośmioma osobami, które figurowały na liście zaginionych. Wszystkie są bezpieczne, całe i zdrowe.
Na liście poszukiwanych pozostało pięciu alpinistów, wszyscy to Włosi, którzy nie wrócili do domów ze wspinaczki na Marmoladę. O tę liczbę zwiększy się niemal na pewno ostateczny bilans ofiar śmiertelnych.
Ustalono także tożsamość właścicieli samochodów zaparkowanych w rejonie masywu; to osoby, które zginęły lub są poszukiwane.
W szpitalach przebywa jeszcze siedem osób, jedna już została wypisana. W sztabie kryzysowym, powołanym w Canazei, poinformowano, że utrzymuje się ryzyko dalszego oberwania się bloku lodu i dlatego wszelka aktywność pogotowia górskiego uwzględnia to zagrożenie.
"Czuję się trochę przerażony"
Osoby wędrujące po Dolomitach w północnych Włoszech czują niepokój.
- Po tym, co się stało, czuję się trochę przerażony, ponieważ dwa dni temu mieliśmy zamiar przejść tuż obok tego lodowca. To mogło się nam przydarzyć - powiedział Mikael Bouchard, 29-latek z Lyonu. - Planowaliśmy iść w pobliżu lodowca, ale w tej chwili zamierzamy zrobić inną trasę, aby go ominąć. Więc tak, to naprawdę przerażające - dodał Bouchard.
Kanadyjski turysta Oscar Wong, który mieszka w Seattle, powiedział, że będzie kontynuował swoją podróż, ale stara się być świadomy zagrożeń. - Z pewnością uważam, że ryzyko jest podwyższone, muszę wziąć to pod uwagę, kiedy planuję swoje trasy - powiedział 28-latek.
Ofiary śmiertelne
Bilans niedzielnej tragedii to siedem potwierdzonych ofiar śmiertelnych i osiem osób rannych. Burmistrz miejscowości Canazei Giovanni Bernard podjął decyzję o całkowitym zamknięciu masywu Marmolada. Ma to ma celu zapewnienie spokoju pracującym tam ekipom i niedopuszczenie osób, które przybywają tam z ciekawości, by zobaczyć miejsce katastrofy.
Do katastrofy doszło w niedzielę po południu na drodze prowadzącej na szczyt. W poniedziałek w akcji ratunkowej znacząco przeszkadzała burzowa pogoda.
Premier Włoch Mario Draghi powiedział, że katastrofa była związana z czynnikami środowiskowymi. - Włochy płaczą za tymi ofiarami - mówił w poniedziałek na spotkaniu z ekipami ratunkowymi. - Rząd musi przemyśleć to, co się stało, i podjąć kroki, aby zapewnić, że to, co się stało, raczej się nie powtórzy, a nawet będzie można tego uniknąć - dodał.
Wśród zabitych zidentyfikowano trzech Włochów oraz obywateli Czech, Niemiec i Rumunii.
Wina klimatu
Agencja ANSA podała także, że identyfikacja ofiar jest bardzo trudna ze względu na stan ciał zmiażdżonych przez kawałki bloku lodu, który runął wraz z fragmentami skał w prędkością około 300 kilometrów na godzinę. W niektórych przypadkach potrzebne będą badania DNA.
Według wstępnych doniesień za oderwanie mas mogła odpowiadać temperatura, gdyż dzień wcześniej termometry na wysokości ponad 3300 m n.p.m. szczycie Marmolady wskazywały około 10 stopni Celsjusza.
"Eksperci nie mają wątpliwości: przyczyną tragedii jest klimat, który wyrwał się spod kontroli" - podkreślił w poniedziałek dziennik "La Repubblica".
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl