Przez kilka dni amerykańscy strażacy usiłowali poradzić sobie z pożarem, jaki wybuchł w stanie Tennessee. Płomienie przedostały się między innymi na górę Hatcher. - Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego - opowiadał jeden ze strażaków, biorących udział w akcji ratunkowej.
We wschodniej części stanu Teenessee od środy szalały pożary. Miejscami, jak na przykład w okolicach Parku Narodowego Great Smoky Mountains, wydano nakazy ewakuacji.
Smugi dymu unosiły się między innymi nad miastem Gatlinburg w hrabstwie Sevier, w którym w 2016 doszło do rozległego pożaru. Wtedy w wyniku katastrofy życie straciło co najmniej 14 osób.
Wysoki i rozległy
Ogień, który rozgorzał w okolicach góry Hatcher, był wystarczająco wysoki, by pochłonąć pięciopiętrowy budynek i przerażał nawet samych strażaków. - Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego - mówił w poniedziałek Dustin Wilhite, kapitan straży pożarnej, który brał udział w akcji ratunkowej. - Nie sądziliśmy, że przeżyjemy, by opowiedzieć tę historię, ale dzięki łasce Boga jesteśmy tutaj - dodał.
Wilhite ma 15 lat doświadczenia w gaszeniu pożarów i ratowaniu ludzi. Jak relacjonował, on i jego koledzy z różnych departamentów otrzymali zgłoszenie, że pożar rozprzestrzenił się na górze Hatcher. Ich zadaniem miało być nie tylko ugaszenie płomieni, ale także ocalenie dzikich zwierząt. Okazało się jednak, że z pozoru zwykłej interwencji będą musieli walczyć o własne życie.
- Wokół płonął ogień. I mogę powiedzieć tylko jedno. Była tam wspaniała grupa chłopaków - stwierdził Wilhite. - Wszystko płonęło. Nie widzieliśmy żadnego bezpiecznego miejsca. Zsunęliśmy się po zboczu góry i dotarliśmy do żwirowego parkingu. Wtedy właśnie ja i mój porucznik zawołaliśmy "mayday" - opowiadał.
Tysiąc hektarów zniszczonego terenu
Sytuacja była bardzo niebezpieczna, gdyż z powodu wiatru, płomienie mogły także skierować się w dół góry. Wilhite wykonał wtedy ostatni, jak sądził, telefon do domu i rodziny.
- Byłem zdenerwowany. Cieszę się, że jest tu z nami - powiedział syn Wilhite'a. Jak dodał, ojciec jest dla niego prawdziwym bohaterem i chce iść w jego ślady.
Wszystkie rzeczy osobiste, sprzęt i wozy strażackie, które miały zostać wykorzystane na górze, zostały spalone. Strażak zauważył jednak, że jego poświęcenie miało sens.
- Nie musisz pomagać ludziom. Ja chcę to robić. Po prostu chcę być dobrym człowiekiem - mówił. - Zawsze pamiętaj - bądź gotowy - dodał.
Ogień udało się opanować w niedzielę. Według danych spłonęło około tysiąca hektarów terenu.
Źródło: ENEX, whsv.com, usnews.com