Wzrosła liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, jakie w środę nawiedziło Tajwan. Jak podały lokalne władze, nie żyje co najmniej 13 osób, a ponad 400 wciąż jest uwięzionych w odciętych od reszty świata wioskach. Jak opowiadała na antenie TVN24 Polka żyjąca w tym kraju, życie w cieniu możliwych wstrząsów jest jednak codziennością dla mieszkańców wyspy, a Tajwańczycy są dobrze przygotowani na niebezpieczeństwo.
Do trzęsienia ziemi doszło w środę rano czasu miejscowego. Epicentrum zjawiska o magnitudzie 7,4 znajdowało się w pobliżu prowincji Hualian na wschodnim wybrzeżu Tajwanu. Było to najsilniejsze trzęsienie, jakie nawiedziło ten kraj od 25 lat.
Jak podała w sobotę tajwańska Krajowa Agencja Straży Pożarnej (NFA), liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia wzrosła do co najmniej 13 - poprzednio informowaliśmy o 12 zabitych. 1145 osób zostało rannych, a 405 pozostaje uwięzionych w odciętych od świata miejscowościach oraz w regionie Parku Narodowego Taroko. Dodatkowo prowadzone są poszukiwania sześciu zaginionych oraz akcje ewakuacyjne, trwa udrażnianie zablokowanych dróg.
Przygotowani na zagrożenie
Jak opowiadała na antenie TVN24 pani Zuzanna Tomczuk, Polka mieszkająca w Tajwanie, obecnie sytuacja w Hualian nadal jest skomplikowana, a mieszkańcy wciąż odczuwają wstrząsy wtórne. W Tajpej, gdzie obecnie przebywa, w pierwszych godzinach po trzęsieniu przerwane zostało kursowanie metra i odwołano zajęcia szkolne, ale obecnie skutki trzęsienia już są właściwie nieodczuwalne. Z uwagi na położenie w Pacyficznym Pierścieniu Ognia wyspa jest bowiem bardzo dobrze przygotowana na okoliczność trzęsień ziemi.
- Trzęsienie ziemi było ogromne, ale budynków zawaliło się dość niewiele - tłumaczyła w programie "Wstajesz i weekend". - To zasługa organizacji i tego, jak zbudowane są budynki mieszkalne i miejsca pracy.
Bardzo ważną kwestią jest także odpowiednie przygotowanie mieszkańców. Od najmłodszych lat dzieci mieszkające w krajach o wysokiej aktywności sejsmicznej uczą się, jak właściwie zachować się w przypadku trzęsienia ziemi.
- Pierwsza rzecz to na pewno wejście pod stół - opowiadała pani Zuzanna. - Kiedy przebywa się z Tajwańczykami, kiedy odczują oni nawet delikatne wstrząsy, to zazwyczaj od razu wchodzą pod stół, mają to już zakodowane w głowie. (...) Dzięki temu, że ludzie reagują na to bardzo szybko, w przypadku tak wielkiego trzęsienia ziemi, jakie mieliśmy teraz, też byli oni na to przygotowani.
Źródło: TVN24, CNN