W poniedziałek przez prowincję Phichit w Tajlandia przeszła gwałtowna burza. W wyniku gwałtownej pogody zawalił się dach jednej z tamtejszych szkół. Według najnowszych danych w katastrofie zginęło siedem osób.
Co najmniej siedem osób zginęło w wyniku burzy, która w poniedziałek wieczorem przeszła przez prowincję Phichit w Tajlandii. Jak poinformowano, 18 osób doznało obrażeń. Wszyscy ucierpieli po tym, jak zawalił się dach jednej ze szkół, a dokładniej sali gimnastycznej.
Kilku uczniów weszło w poniedziałek do jednego z budynków szkoły podstawowej Wat Nern Por, aby schronić się przed deszczem w prowincji, 300 kilometrów na północ od Bangkoku.
Ratownicy we wtorek rano przeczesywali teren w poszukiwaniu ludzi, którzy przeżyli. Udało im się wydobyć sześć osób - uczniów, woźnych i rodziców. Niestety, w przypadku sześcioletniego chłopca poniesione rany okazały się zbyt poważne. Dziecko zmarło w szpitalu.
"Jak pole bitwy"
Nie jest jasne, dlaczego dach się zawalił, wiadomo jednak, że wpływ na to miały warunki pogodowe.
- Na początku nie wiedziałem co to było, nie wiedziałem, że to wiatr. To było jak pole bitwy, z powodu hałasu. Mieszkam tu od 40 lat i nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego - mówił jeden z mieszkańców okolicy.
Jak podały lokalne media, w pobliżu miejsca katastrofy zaczęło już powstawać tymczasowe centrum pomocy dla poszkodowanych.
Krajowy departament meteorologiczny w poniedziałek przekazał informację o rozpoczęciu pory monsunowej. Dla niektórych regionów wydane zostały alerty przed ulewami i innymi niebezpiecznymi zjawiskami. Będą ważne co najmniej do końca tygodnia.
Źródło: Reuters, PAP