Dwie osoby zginęły w środę w wyniku przejścia burzy Poly w Holandii. Zjawiska, takie jak to, nie pojawiają się często w miesiącach letnich w tym kraju. Meteorolodzy wydali alarmy najwyższego stopnia.
Takie zjawiska nie zdarzają się często o tej porze roku. Do Holandii dotarł w środę gwałtowny system pogodowy - nazwany Poly - który dostarczył niezwykle silnego wiatru. Jego porywy dochodziły do nawet 146 kilometrów na godzinę.
Co najmniej kilka osób zostało rannych, dwie zginęły. Jedną z poszkodowanych była 51-letnia kobieta z miasta Haarlem, której auto zostało przygniecione przez drzewo. Nie udało się jej ocalić. Oprócz niej zginęła jeszcze jedna osoba, ale szczegóły śmierci nie są znane.
Służby ostrzegały
Narodowy Urząd Meteorologiczny informował wcześniej o możliwości nadejścia zjawiska. Były miejsca, takie jak choćby prowincja Holandia Północna, gdzie obowiązywały ostrzeżenia najwyższego, trzeciego stopnia. Ponieważ wiele osób zastosowało się do ostrzeżeń i pozostało w domach, udało się uniknąć wielu wypadków. Jednak nawet mimo mniejszego ruchu na drogach podróżowanie - czy to samochodem, koleją, czy samolotem - nie należało do najłatwiejszych.
Służby ratunkowe prosiły mieszkańców, by nie blokowali linii telefonicznych i kontaktowali się tylko w przypadku poważnych zdarzeń.
Problemy w komunikacji oraz zniszczenie nie ominęły stolicy kraju - Amsterdamu. Gałęzie i powalone drzewa blokowały kanały, a niektóre pojazdy zostały dosłownie zmiażdżone. Prewencyjnie zakazano wstępu do parków.
To, jak silnie wiało doskonale obrazuje nagranie z Holandii Północnej. Widać na nim grupę kitesurferów, którzy zostali zaskoczeni przez burzę w miejscowości Wijk aan Zee. Mężczyźni z trudem byli w stanie utrzymać się w pionie.
Według mediów, Poly to najgorsza od 2018 roku letnia burza. Zazwyczaj najsilniejsze zjawiska dotykają kraj w okresie od października do kwietnia.
Źródło: Reuters, news.sky.com