Włoski region Emilia-Romania rozpoczyna sprzątanie po tragicznych powodziach. Wciąż wiele miejscowości jest odciętych od świata, ludzie robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc sobie nawzajem. W środę wzrósł tragiczny bilans katastrofy.
Do 16 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi we włoskim regionie Emilia-Romania - poinformowały w środę miejscowe władze. Jak dodały, w rejonie miejscowości Lugo znaleziono ciało ostatniej poszukiwanej osoby - to 68-letni mężczyzna.
Straty w wyniku kataklizmu spowodowanego przez ulewne deszcze oszacowano na ponad 7 miliardów euro. Wiceprzewodnicząca władz regionu Irene Priolo oznajmiła, że kwota ta to nadal wstępne dane. Podkreśliła, że zniszczona w wielu miejscach jest infrastruktura.
Kwestie sanitarne
Według przedstawionych danych spadło 350 milionów metrów sześciennych wody. Włoski minister do spraw obrony cywilnej i polityki morskiej Nello Musumeci poinformował w Izbie Deputowanych, że z brzegów wystąpiły 23 rzeki.
Z kolei minister zdrowia Orazio Schillaci zaapelował do ludności z zalanych terenów regionu Emilia-Romania, by stosowali się do zaleceń, wydawanych przez lokalną służbę zdrowia. Jego apel ma związek z obawami, dotyczącymi zagrożeń sanitarnych w wyniku kontaktu z wodą powodziową. Jak zapewnił, sytuacja jest pod kontrolą, ale trzeba być bardzo ostrożnym.
- Jesteśmy świadomi tego, jak trudna jest sytuacja w obecnym momencie, ale ważne jest to, by przyjąć postawę maksymalnej ostrożności i uwagi - oświadczył szef resortu zdrowia. Wyjaśnił, że dotyczy to szczególnie osób, które podczas operacji oczyszczania terenu, domów, piwnic i ulic mają kontakt z wodą z fal powodziowych.
Błoto wymieszane jest z wodą ze studzienek i ze ścieków.
Inną sanitarną konsekwencją kataklizmu są olbrzymie góry śmieci i wszelkich odpadów oraz zniszczonych sprzętów i psujących się produktów żywnościowych, wyniesionych z zalanych budynków w dziesiątkach miejscowości. Do wywiezienia jest ponad 100 tysięcy ton śmieci - szacują lokalne służby komunalne.
"Wielka mobilizacja"
W mieście Forli nadal woda stoi w kilku zamkniętych rejonach, gdzie służby wypompowują ją z domów i piwnic. Wszędzie krążą wozy strażackie, ekipy ze specjalistycznymi pompami, przedstawiciele służb ratunkowych z różnych stron Włoch. Na ulicach widać dziesiątki osób w ubłoconych kaloszach i ubraniach, z łopatami i wiadrami, przechodzą od domu do domu, pomagając wynosić zalane sprzęty, układać je na chodnikach do wysuszenia, wynieść na wysypiska to, co nie nadaje się już do użytku.
- Forli wygląda jak chwilę po wojnie, po bombardowaniu. To, co robi największe wrażenie na nas, mieszkających w nietkniętej przez wodę dzielnicy to góry rzeczy wyniesionych z budynków. Wszystko w błocie, w pyle, jakby wyniesione ze zbombardowanego domu - powiedział Marco, pracujący w jednym z urzędów administracji. - Trwa wielka, niesłychana wręcz mobilizacja wśród mieszkańców. Każdy, kto może kupuje łopatę, kalosze i idzie pomagać. Ja tak spędzam kolejne dni - dodał.
Silvia, mieszkająca na przedmieściach Forli miała w domu ponad pół metra wody. - To stało się nagle, wieczorem, nie było czasu na ewakuację, można było tylko wejść na wyższe piętro domu. Zanim tam uciekliśmy razem z mężem i starszym synem podnieśliśmy ciężką lodówkę i postawiliśmy wyżej, dzięki temu ocalała - opowiedziała.
Teraz w jej domu, wolnym od wody i błota, trwa wielkie sprzątanie. - Od razu przyszły do nas dziesiątki osób, gotowych pomagać - przyjaciele od zawsze, znajomi niewidziani od lat, ochotnicy i błyskawicznie pomogli nam usunąć błoto i wodę. Teraz chcę tylko powrotu do normalnego życia. Szkoły już zostały otwarte, ale mamy kłopoty z odwożeniem dzieci, bo nasze samochody już nie nadają się do niczego - podkreśliła kobieta. - Wielka mobilizacja i solidarność ludzi - to chcę zapamiętać z tych tragicznych dni - dodała.
Wiele miejscowości wciąż jest odciętych od świata
Gigantyczne, trudne do oszacowania straty widać na wsiach i w gospodarstwach rolnych między Forli a Faenzą. Błoto stoi na polach uprawnych, zniszczone są hektary winorośli, zdewastowane drzewa owocowe. Ten region nazywany jest "Owocową Doliną", bo dostarczane z niego są owoce do wielu krajów Europy. Miliony drzew owocowych, których korzenie "udusiły" się w wysychającym błocie trzeba usunąć. Na pierwsze uprawy nowych winorośli trzeba będzie czekać kilka lat.
>>> Czytaj dalej: Ogromna powódź "udusiła" korzenie. Trzeba będzie wyciąć 10 milionów drzew owocowych
Na wsiach i w odciętych od świata miejscowościach w górach i na wzgórzach, gdzie zeszły lawiny błotne, rozgrywa się największy dramat. W całym regionie Emilia-Romania wciąż zamkniętych jest ponad 660 dróg, głównie lokalnych. Większość zerwanych połączeń kolejowych ma zostać przywrócona do początku czerwca.
W związku z licznymi zagrożeniami i sytuacją kryzysową władze uznały za niezbędne wysłanie pomocy psychologicznej. Będzie ją nieść ludności 123 psychologów.
Czwartek to dziesiąty dzień obowiązywania najwyższego alarmu pogodowego w Emilii-Romanii.
Źródło: PAP