Intensywne opady deszczu doprowadziły do osunięcia się ziemi w Andach w Ekwadorze. Teraz ekipy poszukiwawczo-ratunkowe, także z udziałem psów tropiących, szukają pod gruzami i zwałami błota ocalałych ludzi. Jak podają miejscowe media, zginęło siedem osób, ponad 60 jest zaginionych.
Osuwisko pochłonęło część miasta i kantonu (powiatu) Alausi w środkowej części kraju, na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów nad poziomem morza. Pod zwałami ziemi znalazło się kilkaset budynków, podobny los spotkał część obiektów sportowych i infrastruktury miejskiej. Kilka szkół znalazło się w zagrożonej strefie.
Trudny do policzenia bilans ofiar
Do zdarzenia doszło w niedzielę 26 marca wieczorem miejscowego czasu. We wtorek nadal prowadzona jest akcja ratunkowa, także z udziałem psów tropiących. Ciężki sprzęt usuwa gruz, a ratownicy szukają ocalałych
. - Będziemy pracować bez wytchnienia; jesteśmy przygotowani do pracy przez siedem dni z rzędu. Jeśli mamy choć odrobinę nadziei i wiary, będziemy to robić, i nawet jeśli czujemy się wyczerpani, będziemy próbować dalej - powiedział Jorge Montanero, jeden z ratowników.
Lokalni reporterzy mówili w rozmowie z BBC o "rozdzierających serca scenach", gdy zdesperowane kobiety używały łopat do przekopywania się przez błoto w poszukiwaniu bliskich. - Nie mam już żadnej nadziei, że żyją, minęły dwa dni odkąd zostali pogrzebani - powiedziała Sanda Caranqui, która szukała w gruzach swojego ojca i czterech braci.
- Kopię, aby zobaczyć, czy znajdę jakiś przedmiot, który należy do bliskich, aby ich zapamiętać, ponieważ nie mam już nadziei. Mam tylko nadzieję, że znajdę ich ciała, aby je pochować - powiedziała Maria Mishque.
Władze powstrzymują się przed podaniem bilansu ofiar. Wycofały się z przekazywanej w poniedziałek liczby 16 zabitych. Oficjalnie potwierdzono śmierć siedmiu osób - tyle ciał przetransportowano do szkoły policyjnej, która pełni funkcje kostnicy. Pozostałych dziewięć osób, które początkowo zarejestrowano jako ofiary śmiertelne, zalicza się teraz do zaginionych, których w sumie jest ponad 60. Rannych zostało ponad 20 osób.
Minister integracji gospodarczej i społecznej Esteban Bernal podkreślił, że dane są tymczasowe i nie odzwierciedlają skali tragedii. - Rozmiary tego zdarzenia wskazują, że dojdziemy do znacznie wyższych liczb - przyznał. - Zniknęły całe rodziny - dodał.
Dla poszkodowanych, którzy stracili dach nad głową, przygotowano miejsca w schroniskach.
Zawieszone zajęcia w szkołach
Ekwadorskie Ministerstwo Edukacji poinformowało, że we wtorek w dystrykcie Chunchi-Alausi zawieszone są zajęcia stacjonarne w trzech szkołach, ponieważ ich infrastruktura została uszkodzona przez spadające kamienie, ziemię i gruz.
Według poniedziałkowego komunikatu resortu, w katastrofie zginął jeden uczeń, a kilkunastu jest wśród poszukiwanych. Do pomocy uczniom skierowano 18 psychologów.
Wizyta prezydenta
W poniedziałek wieczorem do Alausi przybył prezydent kraju Guillermo Lasso. W mediach społecznościowych zapewnił, że rząd centralny udostępni "zasoby niezbędne do pomocy mieszkańcom i rodzinom".
Wśród działań, które ma podjąć rząd, Lasso wymienił budowę osiedla mieszkaniowego, rozpoczęcie prac nad odbudową dróg dojazdowych do kantonu oraz odbudowę wodociągów.
Były ostrzeżenia
Zamieszkałe przez 5,5 tysiąca osób Alausi jest uważane za jeden z najbardziej zagrożonych osunięciami się ziemi terenów w kraju. W lutym tego roku rząd wydał żółty alert dla obszaru około 247 hektarów z powodu zaobserwowanych pęknięć i różnych uszkodzeń. Mimo to, jak twierdzą media, władze lokalne nie podjęły żadnych kroków, by ochronić mieszkańców.
Źródło: primicias.ec, metroecuador.com.ec, Reuters, PAP, BBC