W Kalifornii od niemal tygodnia trwa walka z tragiczną falą pożarów. Jak podała telewizja CNN, całkowity obszar spalony przez ogień wynosi około 15600 hektarów i jest już większy niż stolica Francji. Żywioł zostawia po sobie zgliszcza. W pogrążonej w bólu Kalifornii rozpoczęły się zbiórki pomocy dla poszkodowanych. O tym, jak wygląda sytuacja na miejscu, opowiadają nam Polki - Sylwia Knutel i Alicja Bachleda-Curuś.
Fala katastrofalnych pożarów wybuchła w Kalifornii w ubiegły wtorek. Obecnie strażacy z kilku stanów USA, a także z Meksyku i Kanady walczą z trzema ogniskami ognia: Palisades Fire, Eaton Fire i Hurst Fire, które łącznie strawiły około 15632 ha terenu. Lokalne władze podały, że żywioł zniszczył do tej pory ponad 12 300 budynków. Zginęły 24 osoby.
- To wygląda jak z filmu, jakbym była na planie filmowym. Nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego nas tutaj spotka - mówi w rozmowie z TVN24 pani Sylwia Knutel, mieszkająca w tym regionie od 10 lat.
"Potem już tylko ucieczka"
Z powodu zagrożenia życia około 100 tysięcy osób zostało ewakuowanych. Wśród osób, które musiały opuścić swoje domy, była znana polska aktorka Alicja Bachleda Curuś.
- Pierwszy instynkt był taki, jak był niedaleko (pożar - przyp. red.) to zraszanie trawy, ogrodu, domu. Natomiast potem już tylko ucieczka, ponieważ wiadomo, że w takiej sytuacji nie wygra się z żywiołem - opisywała na antenie TVN24 polska aktorka.
Alicja Bachleda-Curuś opowiadała także, że w niektórych miejscach brakowało wody do gaszenia ognia.
- Jeśli mówimy o Palisades, to nie było wody, to jest potwierdzone przez straż pożarną. Natomiast w mojej okolicy była woda [...] Każdy tu jest strażakiem, tym bardziej, że straż pożarna ma tyle na głowie, że staramy się ją odciążyć, sami kontrolować się nawzajem, swoje domy. Mieliśmy sąsiadów, którzy byli tak wspaniali, że przejeżdżali obok i robili taki patrol przed kradzieżami - dodała Bachleda-Curuś.
"Duża część znajomych nie ma gdzie się podziać"
Aktorka zdecydowała się na zorganizowanie pomocy dla innych poszkodowanych w pożarze.
- Moje przyjaciółki, koleżanki i ich znajomi stracili domy, całe życie tak naprawdę [...] Duża część znajomych i ich znajomych nie ma gdzie się podziać i dlatego [potrzebne są - przyp. -red.] pieniądze, datki, dary - dodała Bachleda-Curuś.
Akcję pomocową prowadzi także pani Sylwia Knutel.
- Wiemy o sześciu rodzinach [...] są to rodziny, które mają małe dzieci, więc zbieramy szczególnie ubrania dla tych dzieci, zabawki, książeczki. Dzieciaki nie mają nic, jak również i rodzice - powiedziała Knutel.
Pomoc prowadzona jest również w internecie, na platformach crowdfundingowych.
Źródło: TVN24, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: JIM RUYMEN/Newscom/PAP/EPA