Ptasia grypa zdziesiątkowała populację dzikich kotów w ośrodku dla zwierząt w Shelton w amerykańskim stanie Waszyngton. Z 37 osobników pozostało tylko 17. Nie wiadomo, jak zwierzęta się zaraziły.
Organizacja prowadząca schronisko poinformowała niedawno o śmierci 20 dzikich kotów, w tym tygrysa bengalskiego, czterech pum i czterech rysiów rudych. Do pierwszych zgonów doszło pod koniec ubiegłego miesiąca. 17-letnia puma, która zachorowała 22 listopada, przestała jeść i zmarła następnego dnia. Dzień później zachorował, a następnie padał jeden z karakali.
W sanktuarium pozostało 17 kotów. Większość zwierząt jest zdrowa, ale stan jednego z nich, serwala sawannowego jest określany jako krytyczny.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób zwierzęta zaraziły się ptasią grypą. - Początkowo myśleliśmy, że chodzi o ptasie odchody z zanieczyszczonej wody. Trwają loty ptaków wędrownych, więc nie wykluczaliśmy tego. Nie wiemy, czy to ma związek z jedzeniem - powiedział dyrektor schroniska Mark Mathews.
Jak dodał, od 20 lat, odkąd otwarto ośrodek, nie odnotowano obecności tej choroby. - Myśleliśmy, że robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby uniknąć czegoś takiego. Wszystkie koty są dobrze oddzielone od siebie - powiedział Mathews.
Sanktuarium jest objęte kwarantanną i zamknięte dla odwiedzających. Ma nadzieję na ponowne otwarcie w marcu.
Choroba szybko postępuje
Jak napisano w komunikacie ośrodka, koty są szczególnie narażone na wirusa ptasiej grypy. Początkowo objawy są łagodne, jednak szybko postępują, przypominając zapalenie płuc. W ciągu 24 godzin choroba może doprowadzić do śmierci.
Departament Ryb i Dzikiej Przyrody stanu Waszyngton wcześniej w grudniu poinformował, że w całym stanie wzrosła liczba przypadków ptasiej grypy. W innej części regionu chorobę stwierdzono u dwóch pum.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: 2024 Cable News Network All Rights Reserved