W wyniku ślizgawicy w Polsce lekarze na oddziałach ratunkowych we wtorek mieli więcej pracy. Od poniedziałkowego wieczoru oddziały ortopedyczne w wielu regionach przeżywają oblężenie, a ratownicy medyczni mają ręce pełne roboty. Lekarze przestrzegali, by zachować szczególną ostrożność, ponieważ upadki na lodzie mogą skończyć się tragicznie.
W poniedziałek i wtorek przez Polskę z zachodu na wschód przechodziła strefa opadów marznących, przynosząca ze sobą "szklankę" na jezdniach i chodnikach. We wtorek szczególnie trudna sytuacja panowała na północnym wschodzie kraju, w tym w Białymstoku, gdzie w godzinach porannych konieczne było wstrzymanie ruchu autobusowego ze względu na bezpieczeństwo pasażerów.
Do tragicznego wypadku doszło we wtorek w Warszawie, gdzie 38-latek przewrócił się na oblodzonym chodniku. Mężczyzna zmarł na miejscu, prawdopodobnie w wyniku uderzenia głową w chodnik.
Połowa przyjętych to pacjenci ze złamaniami
Jak opowiadał w rozmowie z TVN24 Łukasz Litwa, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie, w poniedziałek pacjenci ze złamaniami wynikającymi z upadków stanowili około połowę wszystkich przyjętych.
- Najbardziej narażone [na urazy - przyp. red.] są osoby starsze, ale osoby młodsze i osoby w wieku dojrzałym również - wyjaśnił. Lekarz zaapelował także o rozsądne wzywanie karetek w przypadku odniesienia urazu, który nie uniemożliwia nam samodzielnego zgłoszenia się do szpitala.
Ślisko na chodnikach w Kielcach
We wtorek rano w wielu miejscach na drogach i chodnikach Ziemi Świętokrzyskiej powstała warstwa lodu. Maciej Ślusarczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach zwrócił uwagę, że deszcz w połączeniu z temperaturami oscylującymi około zera tworzy niezwykle niebezpieczne warunki. - Dziś rano na świętokrzyskich drogach doszło do 20 kolizji. Na szczęście niegroźnych. Na drodze nie podejmujmy gwałtownych manewrów, pamiętajmy, aby prędkość była dostosowana do warunków - zaznaczył funkcjonariusz. O ostrożność proszeni są również piesi. Osoby starsze, jeśli to jest możliwe, nie powinny wychodzić z domów.
- Ortopeda dyżurujący w szpitalnym oddziale ratunkowym od rana przyjął dziesięcioro pacjentów, kolejne osoby się zgłaszają. Dominują urazy kończyn - złamania nadgarstków, uszkodzone łokcie i ogólne potłuczenia. Spodziewamy się, że pacjentów z godziny na godzinę będzie przybywać - powiedziała rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach Anna Mazur-Kałuża.
W Toruniu lekarze pracują w pocie czoła
Śliskie chodniki i drogi sprawiły, że toruńskie pogotowie pracowało we wtorek szczególnie intensywnie. W ostatnich godzinach zanotowano kilkadziesiąt wyjazdów karetek pogotowia do osób z urazami - poinformował we wtorek przed południem rzecznik prasowy wojewódzkiego szpitala w Toruniu Janusz Mielcarek.
- Normalnie w ciągu dnia jest ich kilka - powiedział rzecznik. Dodał, że na Szpitalny Oddział Ratunkowy przyjęto 20 osób z urazami, a 10 z nich wymagało hospitalizacji. Sytuacja jest szczególnie trudna, ponieważ szpitalny oddział ratunkowy przenoszony jest właśnie ze starego budynku do nowego. SOR w wojewódzkim szpitalu ma być czynny w nowym miejscu od jutra.
Na Warmii i Mazurach nie można było dodzwonić się do przychodni
We wtorek dużo pracy mieli też ratownicy medyczni w województwie warmińsko-mazurskim. Poradnie ortopedyczne w całym regionie były wypełnione pacjentami. W Olsztynie, aby dodzwonić się do rejestracji w przychodni, gdzie pracuje ortopeda trzeba było przed południem czekać na połączenie kilkadziesiąt minut. Najtrudniejsza sytuacja pogodowa panowała na Mazurach, gdzie temperatura oscylowała wokół zera i padał deszcz.
- Od rana karetki wzywano 134 razy. Pogotowie ratunkowe wyjeżdżało do 55 urazów ortopedycznych. Wczoraj w analogicznym okresie czasu tego typu zgłoszeń było 10 - przekazał we wtorek rzecznik wojewody warmińsko-mazurskiego Krzysztof Guzek.
Trudna sytuacja panuje nie tylko na Warmii i Mazurach, Małopolsce. Na Mazowszu od rana na żadnej spośród stacji wyczekiwania pogotowia ratunkowego nie ma ani jednego wolnego ambulansu. Szpitale w stolicy przyjmowały pacjentów ze złamaniami i zwichnięciami.
>>> Sprawdź także: "Żaden członek zespołu ratownictwa medycznego od rana nie miał ani minuty przerwy"
Poniedziałkowa gołoledź w Szczecinie
Od poniedziałkowego popołudnia do wtorku rano zachodniopomorscy ratownicy medyczni przeprowadzili prawie 150 interwencji dotyczących urazów po upadku na oblodzonych nawierzchniach. - Najgorzej sytuacja wyglądała w poniedziałek w godzinach między godziną 13.00 a 18.00. Interwencji było bardzo dużo aż do wtorkowego poranka - przekazała we wtorek rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Paulina Heigel. Jak dodała, ze względu na bardzo dużą liczbę pacjentów w poniedziałek po południu czas oczekiwania na zespoły ratownictwa medycznego był wydłużony. - Pracy było naprawdę mnóstwo, był to bardzo wymagający dyżur. Sami dyspozytorzy i ratownicy medyczni przyznają, że wyglądał podobnie jak w noc sylwestrową, która jest zawsze najbardziej pracowitym czasem w ciągu całego roku - podkreśliła rzeczniczka pogotowia.
Wiele przypadków w Poznaniu
W poniedziałek wieczorem opady marznącego deszczu oblodziły również ulice, chodniki i przystanki w Poznaniu. Rzecznik Szpitala Miejskiego im. Strusia Tomasz Dolata poinformował, że od poniedziałkowego wieczora szpitalny oddział ratunkowy przyjął około 50 osób, które doznały urazu w wyniku poślizgnięcia się na chodniku, podjeździe lub przystanku autobusowym czy tramwajowym. - Ofiary warunków pogodowych, które trafiły na nasz SOR, to osoby ze złamanymi rękami i nogami, ze stłuczeniami bioder i barków. Wśród pacjentów dominują osoby starsze - powiedział Dolata. Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu Robert Judek poinformował, że minionej doby w Poznaniu i powiecie poznańskim pracowało 26 zespołów ratownictwa medycznego, które wyjechały do ponad 270 interwencji. Około 60 z nich dotyczyło urazów wywołanych warunkami pogodowymi. Judek podkreślił że ponad 30 przypadków to były wyjazdy do osób poszkodowanych na ulicach i chodnikach. Sporo osób, które doznało urazu, wracało o własnych siłach do domów i dopiero stamtąd ruszało do placówek medycznych po pomoc.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl, tvnmeteo.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock