Południowo-zachodnia część kraju zmaga się ze skutkami powodzi. Krzysztof Smolnicki, hydrogeolog i ekolog z koalicji "Czas na Odrę" mówił na antenie TVN24, że w Polsce występuje problem retencji wody w krajobrazie. - My tę wodę po prostu spuszczamy z krajobrazu - mówił ekspert.
W Polsce trwa powódź.
- Sytuację mamy odmienną niż w 1997 roku, bo teraz mamy spłaszczoną falę. Zbiornik Racibórz Dolny i polder Buków wypłaszczyły ją, na falę odrzańską nie nałożyły się te z Nysy Kłodzkiej i innych rzek - powiedział Krzysztof Smolnicki, hydrogeolog, ekolog z koalicji "Czas na Odrę". Dodał, że stopniowe opadanie wody jest odnotowywane we Wrocławiu, jednak jest ono nieznaczne. Stany alarmowe są tam nadal przekroczone, co jest groźne dla wałów i umocnień, które chronią miasto. - Z jednej strony te umocnienia nas chronią, z drugiej stwarzają zagrożenie - mówił.
Problem retencji wody w krajobrazie
Ekspert zauważył, że w Polsce występuje problem retencji wody w krajobrazie. - My tę wodę po prostu spuszczamy z krajobrazu. Jeszcze kilka tygodniu temu mieliśmy suszę, ona nadal odnotowywana jest w części kraju - mówił Smolnicki. Dodał, że Polsce mamy setki tysięcy kilometrów rowów melioracyjnych, które odwadniają nam krajobraz.
"Drzewa są naszymi sojusznikami na wałach"
Wysoki stan wody w Odrze cały czas się utrzymuje. Wały w niektórych miejscach są przesączone wodą.
- Wały w Polsce są w różnym stanie technicznym. Nowe konstrukcje wałów, odsunięte od rzeki, jak w przypadku wału w Tarchalicach, to jest bardzo dobre rozwiązanie. Rdzeń tego wału jest nieprzepuszczalny, to jest nowa technologia - mówił hydrogeolog. - Myślę, że bardzo dobre technologie znamy od stu lat, są nimi zdrowe, rosnące na wałach drzewa. One bardzo dobrze utrzymują wały - podkreślił badacz. Dodał, że z raportu z 1997 roku wynikało, że tam, gdzie rosły drzewa, wały się nie rozmywały. - Drzewa są naszymi sojusznikami na wałach, ale tylko jeśli nie są spróchniałe - tłumaczył.
Jak mówił Smolnicki, odsunięte od rzeki wały są mniej zagrożone na bezpośrednie przerwanie, dlatego, że nurt rzeki nie test tak wysoki.
- Druga ważna rzecz: jeśli wały odsuniemy od osi doliny, to są one niższe, a niższe wały są bardziej stabilne, mniej zagrożone podmyciem i osuwiskami. Gdybyśmy te wały odsunęli nie w jednym miejscu, a w 40-50 miejscach, to ludzie nie musieliby nie spać po nocach, a straż pożarna i wojsko nie musiałyby być mobilizowane - mówił hydrogeolog. - Oczywiście nie na każdą wielką wodę jesteśmy w stanie się przygotować - dodał. Hydrolog podkreślił, że im bardziej naturalna jest dolina rzeki, tym bardziej jest ona odporna na katastrofy.
- Wały powinny być budowane dalej od rzek, a zabudowa nie powinna wkraczać na tereny zalewowe - podkreślił.
Hydrogeolog zauważył, że nadmiernie wycinamy lasy, nie ma retencji na mokradłach, a doliny rzek są bardzo zawężone. - To wszystko powoduje, że ta woda bardzo szybko spływa, a potem następują niżówki i mamy suszę - tłumaczył Smolnicki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Lech Muszyński