Nie działał od ponad czterech dekad. Teraz pełni kluczową rolę

Voyager 1 w przestrzeni kosmicznej - wizja artystyczna
Sonda Voyager 2 poza heliosferą
Źródło: voyager.jpl.nasa.gov/TVN24
NASA nawiązała kontakt z sondą Voyager 1 po kilkudniowej przerwie. Jak wyjaśniła agencja, do zerwania łączności doszło na skutek uruchomienia systemu awaryjnego urządzenia. Obecnie kontakt utrzymywany jest za pośrednictwem systemu, który ostatni raz był wykorzystywany w 1981 roku.

Sonda Voyager 1 podróżuje w przestrzeni kosmicznej od 1977 roku. Ten pierwszy w historii statek, jaki opuścił Układ Słoneczny, znajduje się obecnie około 24 miliardów kilometrów od Ziemi. Taka odległość utrudnia komunikację z urządzeniem - dotarcie polecenia do sondy zajmuje 23 godziny i tyle samo czeka się na odpowiedź zwrotną.

Słabszy, ale przydatny

Jak podała NASA, do zerwania kontaktu doszło 19 października. Zaledwie trzy dni wcześniej inżynierowie misji wysłali do Voyagera 1 polecenie włączenia jednego z grzejników. Chociaż wyliczenia wskazywały, że sonda powinna mieć wystarczającą moc do jego obsługi, polecenie uruchomiło system ochrony przed przeciążeniem i awarią, w momencie zagrożenia wyłączający zbędne systemy. W efekcie łączność z łazikiem najpierw stała się wolniejsza, a potem całkowicie zanikła.

Naukowcy natychmiast rozpoczęli proces przywrócenia łączności. Do kontaktu z Voyagerem 1 postanowili wykorzystać system komunikacyjny, który po raz ostatni uruchomiony został w 1981 roku. Wykorzystuje ono inną częstotliwość niż główne nadajniki i zużywa mniej mocy, ale jego sygnał jest znacznie słabszy. Zespół nie był pewien, czy w ogóle zostanie ono wykryte na Ziemi, ale inżynierom udało się je znaleźć.

Jak zadecydowała NASA, na chwilę obecną Voyager 1 będzie korzystał z zapasowego nadajnika. Naukowcy chcą ustalić, co dokładnie uruchomiło system ochrony przed awarią i pracuje teraz nad zebraniem informacji, które pomogą im dowiedzieć się, co się stało i przywrócić sondy do normalnej pracy.

Czytaj także: