Na hawajskiej Wielkiej Wyspie nie wszyscy mogą spać spokonie. Lawa od kilku miesięcy zbliża się do miasteczka Pahoa. Co prawda ostatnio nieco zwolniła, jednak mieszkańcy nadal przygotowują się do ewentualnej ewakuacji. Sytuacja przypomina katastrofę sprzed 20 lat, kiedy rozżarzona materia skalna strawiła niewielką wioskę rybacką, Kalapanę.
W Pahoa od końca czerwca panuje niepokój. Wszystko za sprawą lawy wydobywającej się z wulkanu Kilauea. Ta raz szybciej, raz wolniej zbliża się do miasteczka.
- Może zatrzymać się już jutro, a równie dobrze może przesunąć się dalej - powiedział reporterowi CBS News jeden z mieszkańców. Wczesnym rankiem we wtorek 28 października lawa pochłonęła pierwszy budynek, ale później prędkość poruszania rozżarzonego potoku spadła. Mimo to mieszkańcy pozostają w stanie gotowości i są przygotowani na ewakuację.
Katastrofa sprzed 20 lat
Obecna sytuacja z Pahoa przypomina tubylcom katastrofę sprzed 20 lat. W 1990 roku lawa dotarła do położonej ok. 15 km na południowy zachód od Pahoa niewielkiej wioski rybackiej, Kalapany.
Tętniąca życiem osada bardzo szybko stała się obrazem nędzy. Lawa pochłonęła wszystko, co napotkała na swojej drodze. Nie uchroniło się przed nią ponad 180 budynków. Wioska została zdewastowana. Jednak po kilku latach z powrotem zaczęło napływać do niej życie.
Prawie cztery razy taniej
Atrakcyjne są przede wszystkim ceny. W Kalapanie można wybudować dom za średnio 55 tys. dolarów (od czasu katastrofy powstało już 48 budynków). Dla porównania w Lailani Estates (miejscowości położonej bliżej Pahoa) średnia cena domu to już 207 tys. dolarów.
"Jak tu nie żyć?"
Reporter stacji CBS News odwiedził kilka dni temu Kalapanę. W rozmowie z tubylcami pytał przede wszystkim o to, "jak można tam żyć?".
- A jak można tutaj nie żyć? Nie muszę kosić trawnika, nie muszę płacić rachunków - odpowiedział jeden z nich.
Kalapana nazywana jest przez wiele osób "współczesnymi Pompejami", jest również dowodem na to, że wszystko można odbudować.
Autor: kt/mk / Źródło: ENEX, abcnews.go.com, cbsnews.com