Na nowozelandzką wyspę-wulkan White dotarli żołnierze sił zbrojnych, którzy mają odnaleźć osiem osób uznawanych za zaginione od poniedziałkowego wybuchu. W szpitalach trwa leczenie tych, którzy doznali poważnych poparzeń.
Na wyspie-wulkan w piątek rano lokalnego czasu rozpoczęła się bardzo ryzykowna operacja odnalezienia ciał ośmiu osób, które pozostają tam od poniedziałku. Na miejsce udało się ośmiu żołnierzy nowozelandzkich sił zbrojnych i mają zabrać stamtąd ciała tak szybko, jak to będzie tylko możliwe.
Jak powiedział John Tims, zastępca komisarza operacji policji, pogoda rano dopisywała.
Ryzyko kolejnych erupcji
Zaplanowana misja nie jest jednak bezpieczna. Jak wskazuje urządzenie monitorujące wyspę, istnieje duże ryzyko kolejnych erupcji w ciągu najbliższych 24 godzin. Ryzyko wynosi 50-60 procent.
- Dziś jest mniej bezpiecznie niż w poprzednich dwóch dniach - powiedział w czwartek Graham Leonard, starszy pracownik naukowy nowozelandzkiej agencji geologiczno-naukowej GNS Science.
Jak dodał wulkanolog GNS Science Nico Fournier, w przypadku kolejnej erupcji każdy na wyspie może zginąć. Poważnym zagrożeniem są latające skały, popiół i unoszące się gazy o temperaturach przekraczających setki stopni Celsjusza.
- Żyjemy z rosnącym poczuciem desperacji, aby sprowadzić do domów tych, których znamy i kochamy. Frustracja najbardziej dotkniętych tragedią rodzin jest całkowicie zrozumiała. Żadna wiadomość nie jest dobrą wiadomością dla ludzi znajdujących się w takiej sytuacji - powiedziała Judy Turner, burmistrz miasta Whakatane.
"Zabierz mnie stąd, płonę, płonę"
Kiedy w poniedziałek doszło do erupcji wulkanu, w pobliżu wyspy znajdował się statek wycieczkowy. Opuścił wybrzeża Białej Wyspy na krótko przed wybuchem. Chwilę po nim załoga statku podjęła decyzję o zawróceniu i udzieleniu pomocy ludziom na wyspie.
Na statku znajdował się nowozelandzki pastor Geoff Hopkins wraz ze swoją córką. Będąc wyszkolonym w udzielaniu pierwszej pomocy, zdecydował się pomagać rannym osobom. W rozmowie z CNN pastor powiedział, że nigdy nie zapomni krzyku ludzi wciąganych na pokład statku.
- Widzieliśmy, że ludzie są w wodzie. Pływali poza wyspą - powiedział Hopkins. Jak relacjonował Hopkins, ranni ludzie krzyczeli "zabierz mnie stąd, płonę, płonę". Rannym osobom poparzona skóra odpadała z podbródka, palców i łokci - opisywał Hopkins.
"To było nie do pojęcia"
W dzień erupcji wulkanu ranne osoby bardzo szybko przybywały do szpitali.
- To było nie do pojęcia. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej liczby krytycznie rannych pacjentów przybywających na oddział ratunkowy w tak krótkim czasie - powiedziała na konferencji prasowej w poniedziałek doktor Heike Hundemer zarządzająca kliniką w szpitalu Whakatane.
Premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern zapowiedziała dochodzenie w sprawie tragicznego wybuchu wulkanu na wyspie White. W trakcie śledztwa podjęta zostanie też kwestia dotycząca dostępu do miejsc wulkanicznych w całej Nowej Zelandii.
Wybuchł w poniedziałek
Do wybuchu na nowozelandzkiej wyspie-wulkanie White doszło w poniedziałek 9 grudnia. Przebywało na niej 47 osób. W erupcji zginęło osiem osób.
Autor: ps,dd / Źródło: CNN, Radio New Zealand, Reuters