Każdy pacjent może być bezobjawowo zakażony koronawirusem - mówił w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 wirusolog dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski. Dodał, że szpitale, także te niejednoimienne, powinny być przygotowane na przyjęcie takiego pacjenta.
Wirusolog doktor habilitowany nauk medycznych Tomasz Dzieciątkowski powiedział, że taki stan może się pogłębiać. - Może, niestety, z czasem dojść do takiej sytuacji jak we Włoszech czy Hiszpanii, że nastąpi stopniowe czy wręcz gwałtowne załamanie systemu opieki zdrowotnej. I nie chodzi tylko i wyłącznie o leczenie pacjentów zakażonych koronawirusem. Jeżeli będzie chorował personel medyczny, może się okazać, że nie będzie nawet komu składać połamanych rąk i nóg - mówił.
Dzieciątkowski zaznaczył, że koniecznością zaczyna być traktowanie każdego pacjenta, także w szpitalach, które nie są przeznaczone do leczenia chorych na COVID-19, jako potencjalnie chorego na tę chorobę.
- Każdy pacjent może być bezobjawowo zakażony koronawirusem, w związku z tym powinien być traktowany jako potencjalnie zakaźny, a każda osoba z personelu medycznego powinna mieć zapewnione środki ochrony indywidualnej - podkreślił. Jego zdaniem, obligatoryjne badanie na obecność w organizmie SARS-CoV-2 u pracowników służby zdrowia powinno być przeprowadzane co 7-10 dni.
"Nie same choroby współistniejące są problemem"
Liczba zgonów osób zakażonych koronawirusem na świecie przekroczyła w czwartek 50 tysięcy. Najwięcej, bo około 14 tysięcy osób zmarło we Włoszech. Ministerstwo Zdrowia w Polsce poinformowało do piątku o łącznie 59 zgonach. Większość przypadków śmiertelnych dotyczy seniorów i osób z chorobami współistniejącymi.
- Nie same choroby współistniejące są tutaj problemem. Problemem są niewyrównane, nieprawidłowo leczone bądź zaniedbane choroby współistniejące - powiedział Dzieciątkowski. Dodał, że nie wszystkie z tych chorób pozwalają na podłączenie człowieka do płucoserca, które zastępuje czynność płuc i serca i odpowiada za krążenie zewnętrzne.
Wirusolog na antenie TVN24 był pytany o to, na ile szanse na uratowanie osoby zakażonej koronawirusem znajdującej się w tak zwanej grupie ryzyka minimalizuje szybkie przeprowadzenie testu na jego obecność.
- Im szybciej będziemy wiedzieli, że pacjent jest potencjalnie zakażony, tym łatwiej go będzie naprowadzić. Jeżeli pacjent będzie wymagał dodatkowej wentylacji mechanicznej, respiratora, i jesteśmy mu wtedy w stanie zapewnić, to lepiej, jeżeli będziemy wiedzieli wcześniej, że jest zakażony - wyjaśnił.
"On się uczy nas, a my się uczymy jego"
Jak powiedział Dzieciątkowski, wiedza na temat koronawirusa SARS-CoV-2 wciąż się zwiększa.
- Cały czas się go uczymy. On się uczy nas, a my się uczymy jego. Z każdym dniem wiemy coraz więcej. Wiemy coraz więcej na temat zakażeń, biologii wirusa i potencjalnych metod leczenia - zaznaczył wirusolog. Podkreślił, że nadal nie ma leku potrzebnego do leczenia COVID-19, choroby wywoływanej koronawirusem, i szczepionki przeciw temu wirusowi. W tej chwili nad wynalezieniem szczepionki przeciw SARS-CoV-2 pracuje wiele zespołów z różnych stron świata. Jednym z nich kieruje Polka, mikrobiolog dr Mariola Fotin-Mleczek.
Dzieciątkowski zwrócił uwagę na to, że choroba wywołana przez koronawirusa nie da nam odporności na całe życie. - Owszem, niektóre wirusy taką odporność dają, ale większość przenoszonych drogą kropelkową, chociażby takie jak wirus grypy i inne koronawirusy - nie - wyjaśnił. Podkreślił, że SARS-CoV-2 da odporność, ale nie wiadomo, na jak długo.
Co z maseczkami?
Panują różne opinie na temat noszenia maseczek jednorazowych czy ze specjalistycznymi filtrami, które miałyby nas ochronić przed zakażeniem się koronawirusem. Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia, maseczki powinny stosować osoby z objawami chorobowymi i mające bezpośredni kontakt z chorymi. Niektórzy z nas jednak decydują się obecnie na ich noszenie bez widocznych objawów. Zdaniem Dzieciątkowskiego, maseczki wykonane z bawełny, chirurgiczne czy antysmogowe nie zabezpieczą nas przed zakażeniem koronawirusem.
- Wszystkie z tych maseczek mają za duże pory, żeby zatrzymać koronawirusa. Ich działanie jest zupełnie inne. Mają zapobiegać temu, by osoba zakażona bezobjawowo nie rozprzestrzeniała wirusa do otoczenia poprzez kaszel czy kichanie. Pełnią one zwyczajną barierę mechaniczną, na którą mogą osiadać kropelki śliny, które będą nośnikiem koronawirusa - wyjaśnił wirusolog.
Jak powiedział Dzieciątkowski, jeśli nie dysponujemy takimi maseczkami, możemy ochronić twarz szalikiem czy chustą, ale należy je często prać. Najlepiej w temperaturze około 60 stopni Celsjusza, ale nie jest to konieczne, bo detergenty zawarte w środkach piorących są w stanie zniszczyć wirusa także w niższej temperaturze.
- Jeżeli mają państwo standaryzowane maseczki chirurgiczne, przekażmy je placówkom ochrony zdrowia. Chirurg nie może wykonać zabiegu, jeżeli nie ma certyfikowanej maseczki, a my możemy nosić szalik - dodał wirusolog.
Autor: ps/aw / Źródło: tvn24