Na Florydzie ponownie otworzył się lej krasowy, w którym dwa lata temu zginął 37-letni Jeff Bush. Najprawdopodobiej powstał na skutek ulew.
Pamiętacie Jeffa Busha z Seffner na Florydzie, który zginął po tym, jak jego jego sypialnia zapadła się pod ziemię? Tragedia była spowodowana ogromnym lejem krasowym znajdującym się pod budynkiem. Po dwóch latach gigantyczna dziura otworzyła się ponownie.
Powrót dziury
Dziurę zauważono w środę 19 sierpnia. Jej szerokość wynosiła pięć metrów, a głębokość osiągała około sześciu metrów. Na szczęście tym razem nikt nie ucierpiał. Nie zaistniała również potrzeba ewakuowania okolicznych mieszkańców. Mówi się, że zdarzenie mogło być spowodowane ulewnymi deszczami, które w ciągu ostatnich tygodni nie opuszczały części Florydy.
Pochłonięty przez lej
37-letni Jeff Bush zmarł w marcu 2013 roku. W chwili wypadku w domu przebywało pięcioro dorosłych i dwuletnie dziecko. Mieszkańcy ruszyli do pokoju Jeffa i zobaczyli, że podłoga w nim po prostu się otworzyła. Z jamy wystawał tylko fragment materaca. Nie mogli zobaczyć Jeffa, ale słyszeli odgłosy dobiegające z zapadliska. Jeremy Bush skoczył żeby spróbować wydobyć brata, ale też nie mógł go dostrzec. Ciała tragicznie zmarłego Jeffa Busha nigdy nie odnaleziono. Dom został zburzony, a dziura - wypełniona.
- Myślę o moim bracie codziennie i każdego dnia przychodzę w to miejsce. To trudny czas dla mojej rodziny - mówił wtedy Jeremy Bush w wywiadzie dla 10News.
Autor: mag/map / Źródło: ENEX, www.wtsp.com